Śmierć to niezbyt duża cena za miłość.
Śmierć to niezbyt duża cena za miłość.
Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?
Ciemny pokój był dla ciebie zbawieniem. Azylem, który jako jedyne miejsce było bezpieczne i komfortowe. Nawet ulubiony lokal, dom rodzinny, pokój z lat młodości nie dawał takiego bezpieczeństwa, jak sypialnia obecnego miejsca zamieszkania. To tutaj nie musiałeś słuchać kolejnych z bezsensownych pretensji rodzicielki, nie odwiedzali cię przyjaciele, byłeś sam pośród czterech ścian.
Powtarzałaś po stokroć, że go porzucisz, lecz sposób w jakim odchodził,
zawsze prowadził was do ponownego spotkania.
Od dziecka przyglądałaś się, jak z wrodzoną gracją wychodził na zewnątrz. Długimi krokami schodził w dół schodów, a hebanowe włosy powiewały na wietrze, według własnej, nikomu nie znanej choreografii. Zdawałoby się, że wręcz tanecznym krokiem pojawiał się na podwórku i znikał równie szybko, niż mrugnęłaś okiem. Wszystko w nim przyciągało do siebie, lecz silna wola nakazywała pozostać w ukryciu. Tak przecież było bezpieczniej.