Dziś wiem, Panie, dlaczego nie udzielasz nam odpowiedzi.
Sam jesteś odpowiedzią.
Wolna od lęku, opiszę wam to, czego nie potrafiłam powiedzieć nikomu. Idąc na stracenie, nie lękam się obciążyć winą bogów, szczególnie tego, który uczynił mi najwięcej. Sprowadził na mnie zgubę, pozwalając, abym doświadczyła niewyobrażalnej rozkoszy. Samemu pozostając bezimiennym i tajemniczym. Nie posiadał twarzy, a raczej nie ukazywał jej. Z resztą, cóż mogłam zobaczyć mając zakryte opaską oczy? Odsłonię przed wami całą krzywdę, jaką wyrządził mi przez te wszystkie dni zniewolenia, od samego początku, aż do dzisiaj. Do końca mojego istnienia.
Moje imię brzmiało tak jak najpiękniejsze drzewo wiśni, które z resztą rodzice sadzili każdego roku. Byłam najstarszą i jedyną córką króla Kraju Ognia, Kizashiego Haruno. Stolicą miasta była Konoha — Osada Ukryta w Liściach. Leżała ona nad rzeką Kiri, która każdego roku wylewała. Muł i błoto otaczało okoliczne drogi, a brzegi porastała trzcina. Pamiętam szum złotych łanów zbóż i pola rolne okalające wioskę. Zachód słońca nad pagórkami znajdujących się po drugiej stronie gór Ashi. U podnóża góry wybudowana została świątynia, zbudowana z bojaźni przed karą boga wojny — Czerwonego Skorpiona. Lecz tylko ja poznałam prawdziwe oblicze jego gniewu.
Opowieść zaczyna się w momencie, kiedy umarła matka. W tym samym dniu, według pradawnego rytuału, obcinali pierworodnej włosy, a że byłam jedynaczką, musiałam pożegnać się z długimi, różowymi puklami. Ino, moja przyjaciółka, powolnymi ruchami obcięła włosy, starając się nie uszkodzić ich struktury, aby zamiast cienkich i pozbawionych blasku, nie straciły na swej objętości.
Starałam się zastąpić matkę, jak najlepiej potrafiłam, jednak wieść o złym stanie zdrowia króla szybko rozległ się po całym kraju. Niedługo później do pałacowych bram zawitali mężczyźni, chcąc poślubić mnie i tym samym objąć panowanie w Kraju Ognia. Najgorsze miało jednak nadejść.
Wkrótce potem na dworze ukazał się wysłannik, ostatecznie ogłuszając i porywając mnie w nocy. Nie wiedziałam, gdzie zmierzam, ani czy powrócę do rodzinnych stron? Obudziłam się po kilku dniach, a pomieszczenie w którym mnie przetrzymywało było ciemne i mroczne. Zasłonięte grubymi kotarami okna nie dawały w najmniejszym stopniu poczucia jakiegokolwiek bezpieczeństwa, a jedynie dezinformacji, gdzie mogłabym się znajdować.
— Posłuchaj — dobiegł mnie niski głos, odrobinę zachrypnięty. — Mam nadzieję, że przyzwyczaisz się do ciemności. Jest ona bowiem przydatna do odczucia różnego rodzaju doświadczeń i przeżyć. Ciemność wyostrza zmysł słuchu, a gdy i tego człowiek zostanie pozbawiony, wyostrza się zmysł węchu i smaku.
Nie wiedziałam, co to wszystko znaczy, ani kim był nieznajomy. Nie potrafiłam dostrzec sylwetki, jakby nie był obecny fizycznie obok. Odwracałam głowę, poszukiwałam odpowiedzi. Na daremne, pozostałam w izbie sama.
Podczas czasu spędzonego samotnie dużo rozmyślałam o życiu. Pragnęłam powrócić do Konohy, aby ponownie spotkać się z przyjaciółmi. Uwielbiałam Naruto o wiele bardziej niż jakiegokolwiek człowieka, którego znałam. Uzumaki zawsze wprowadzał światło i ciepło do serca nawet najgorszej istoty. To on uratował od zguby Sasuke.
No właśnie, Sasuke Uchiha. Młodszy z braci, należący do pradawnego rodu. Najprzystojniejszy młodzieniec, jakiego ujrzały moje oczy, a także najbardziej niezrozumiała przeze mnie istota. Zawsze surowy i ponury, zdystansowany i odległy. Obiekt moich westchnień i narzeczony jeszcze przed urodzinami.
Westchnęłam. Tak bardzo chciałam powrócić do domu. Nie wiedziałam i nie podejrzewałam, dlaczego znajduje się w tym miejscu. Bardzo chciałam dostać odpowiedź, jednak patrząc przez pryzmat czasu, niewiedza była zdecydowanie błogosławieństwem.
Czy gdybym nie dowiedziała się żyłabym lepiej? Zdecydowanie.
Niestety ciekawość ludzka jest klęską i zgubą, w tym także moją.
— Zobaczysz, w końcu zapomnisz o idealnym życiu u boku tego młodzieńca — mówił głos codziennie, kiedy wieczorami nawiedzał mnie i kołysał do snu. Nie potrafiłam wyjaśnić, dlaczego zapadałam w sen i znużenie, a następnie odwiedzałam przez wszystkich zwaną Krainę Morfeusza.
To się nie dzieje naprawdę — myślałam każdego dnia. Ślepo wierzyłam, że powrócę i znów zobaczę pogodny uśmiech Naruto, surową twarz Sasuke i ojca, który odzyska radość życia. Nic bardziej mylnego.
Tamtego wieczora jego głos brzmiał najczystszą melodią, a oczy świeciły najgłębszym blaskiem. Pierwszy raz je widziałam — brązowe, w ciepłych odcieniach bursztynu. Były niespotykane. Miałam je widzieć pierwszy i ostatni raz. Później została na mnie nałożona opaska z miękkiego materiału, jedwabiu i lnu. Dzisiaj wiem, że oczy, które ujrzałam były piękne i szczęśliwe. Ukazywały to, czego już nigdy nie mogłam dostrzec.
Czułam na sobie jego ciepły oddech, gdy momentalnie pojawił się obok. Jednym sprawnym ruchem podciągnął mnie do góry i obrócił, samemu stając za mną. Powietrze w izbie było gęste i ciężkie, zapewne od nadmiaru niewypowiedzianych słów. Przerażenie jakie mnie opętało, sprawiło, że bałam się poruszyć. Strach przeniknął mnie do szpiku kości i zmusiło, abym coraz głębiej zaczęła oddychać.
Dłonie mojego oprawcy były silne i szorstkie. Pierwszy raz poczułam je na biodrze, gdy sunął wzdłuż odkrytego uda. Moje kimono nie było zbyt długie, ledwie zasłaniało pośladki. Nim się spostrzegłam, mokre usta naznaczały trasę po wygiętej szyi. Dziwnie było się przyznać, lecz było w tym coś magicznego. To zdarzenie nie pozwoliło mi wyrzucić z głowy poczucia, że jestem kobietą, ani tego, że potrzebuję bliskości bardziej niż osamotnienia.
Pierwsza tortura była chyba najlżejszą, jaką kiedykolwiek mnie poddał. Praktycznie oprócz dotyku ust i dłoni nie wykonał żadnych innych czynności. Pozostawił mnie samą, rozgrzaną i napaloną. Czułam wilgoć między udami i pierwszy raz pomyślałam, czy to nie jest tym, o czym mówią dorośli? Czy tak objawia się pożądanie?
Bardzo niewiele mogę powiedzieć o pierwszym intymnym spotkaniu. Rozpalona i oniemiała opadłam bezsilnie na łoże. Nie minęło zbyt wiele czasu, a odpłynęłam kolejny raz w świat sennych marów.
Nie wiedziałam, ile minęło dni, nie liczyłam czasu. Z cała pewnością o wiele więcej niż się zasługiwałam i mniej niż się spodziewałam. Od wejścia zawiązał mi oczy. Nie mogłam zobaczyć bursztynowych tęczówek, ani dotknąć pociągłej twarzy. Trzymał moje ręce w żelaznym uścisku, drugą dłonią pozbywając się splątanego pasa od kimona. Jedynego mojego zabezpieczenia.
Warstwa po warstwie pozbywał się mojego odzienia, pozostawiając mnie nagą i bezbronną. Gorącym oddechem drażnił skórę szyi. Jednak zdradzał go przyśpieszony rytm i wiedziałam, że pożąda mego ciała zdecydowanie bardziej niż dotychczas. Mruczał coś niezrozumiale, gdy wygięłam się, próbując oswobodzić. Śmiał się i zabezpieczał uścisk. Następnie zębami zahaczał o sterczące sutki.
Wygięłam się w łuk i naprężyłam jak struna. Nie spodziewałam się tak wielkich doznań i skłamałabym mówiąc, że nie sprawiło mi to przyjemności. Pierwszy raz doznawałam tego, co ludzie nazywali rozkoszą, dziwiąc się, że tak niewielki gest postawił mnie do stanu gotowości.
Za trzecim razem, kiedy odwiedził moją sypialnie, pierwszy raz odezwał się, przerywając milczenie. Dowiedziałam się wtedy, że będzie częściej przychodził, a ponieważ przyzwyczaiłam się do jego dotyku, będzie chciał to wykorzystać. Zdziwiłam się, kiedy nie dotknął mnie, ani nie trzymał w uścisku, blokując każdy, nawet najmniejszy ruch. Pozostawił po sobie tylko jedną, ale niepodważalną i bezdyskusyjną zasadę: nie mogę zdejmować opaski.
Dostawałam posiłki, regularnie i o tej samej godzinie. Na śniadanie zazwyczaj owoce i pieczywo, tak samo jak na kolacje. Z obiadami bywało różnie, jednak nie narzekałam. Pozwolono mi poruszać się po posiadłości i dziwiłam się, że była ona taka rozległa i... pusta. Nie odnalazłam nikogo, jakby cały personel po prostu nie istniał. Nie było żadnego sługi, poddanego, lokaja. Nie znalazłam pana domu, nie mogłam go także szukać. Pozwolono mi tylko na korzystanie z biblioteki i użyczono kilku ważnych ksiąg. Mogłam swobodnie wędrować do łazienki i korzystać z łaźni. Jednak cały czas byłam samotna w tym wielkim pałacu z kości słoniowej i marmuru. Bo chociaż piękne wnętrza, były przerażająco samotne.
Gospodarz przychodził co noc. Czasami rozmawialiśmy, niekiedy o ważnych, innym razem o błahych sprawach. Najczęściej rozbierał mnie i sprawiał, że zapomniałam o bożym świecie. Pamiętam, jak sunąc dłonią po wewnętrznej stronie ud ostatecznie zagłębił swe długie palce w mej kobiecości, mrucząc do ucha słowa ekstazy i podziwu. Zawsze ogarniał mną wstrząs i pragnęłam w końcu poczuć go w sobie. Całował szyję, bark, łopatkę Językiem sunął wzdłuż mostka, zataczał kręgi na sterczących sutkach i kąsał je, sprawiając, że kolejny raz czułam dość silne skurcze brzucha.
Dzięki niemu poznałam co to rozkosz. Czułam się piękna i pożądana. Pierwszy raz pragnęłam i potrzebowałam. A kiedy w końcu skrócił moje męki, poszybowaliśmy do krainy rozkoszy, w której falowałam na nim czując jak wypełnia mnie sobą.
Pragnęłam czuć go w sobie i nigdy nie wypuszczać. Był dla mnie spełnieniem marzeń, tak wtedy myślałam i chociaż to było naiwne myślałam, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu. Szeptał mi do ucha słowa pragnienia, które wdzierały się do mej głowy i niczym miód oblepiały zmysły. Łechtał moje ego, stwierdzając, że pragnie tylko mnie, a moja cnota była najpiękniejszym darem niebios.
Nie wiedziałam, że wszystko, co uczyniliśmy było tylko boską intrygą Czerwonego Skorpiona. Zmanipulowana, ogarnięta pożądaniem pragnęłam ujrzeć w końcu oblicze ukochanego. Za każdym razem prosiłam, aby odsłonił mi oczy, bo chciałam znów ujrzeć jego błyszczące tęczówki. Pragnęłam całować go i tulić, przygryzać wargę i walczyć językiem o dominację. Chciałam się odwdzięczyć za te wszystkie chwile spędzone razem, w których pokazywał i uczył czym jest rozkosz i ekstaza.
Nocami rozkoszowaliśmy się sobą, zbliżając się i oddalając jednocześnie. Pragnęliśmy bliskości i uczucia spełnienia. Był dla mnie tak bliski, a zarazem tak daleki. Nigdy nie usłyszałam z jego ust wyznania miłości, lecz on z pewnością wiedział, że uzależniając mnie od siebie, spowodował iż po pewnym czasie, ślepo zaczęłam kochać.
Coraz to śmielsze poczynania i chęć poznania jego oblicza, pchała mnie coraz głębiej w odmęty ludzkiego pragnienia. Mój gospodarz był tajemniczy, namiętny, uwodzicielki i... tak bardzo niedostępny. Pragnęłam uchylić rąbka tajemnicy i spojrzeć na niego. Pożądałam znów zobaczyć bursztynowy odcień, w którym iskrzył się blask.
Pewnego razu po dość swawolnych i namiętnych uniesieniach pozostał ze mną. Poczułam jak kładzie się obok, materac łoża zaczął się załamywać pod ciężarem ciała. Sunęłam w bok ręką, napotykając tak dobrze znane sobie mięśnie i żebra. W odpowiedzi usłyszałam tylko słaby jęk. A późnij jego głos.
— Co ty ze mną wyprawiasz? — jego głos był odrobinę zachrypnięty, lecz wyczułam w nim ból i swego rodzaju niezrozumienie. Nie ośmieliłam się odpowiedzieć, chociaż pragnęłam powiedzieć i milion zdań, które wydały mi się w tamtym momencie bez sensu. Odpuściłam.
Minęło tak niewiele dni, odkąd gospodarz kład się co nocy przy mnie, a ja leżąc spokojnie, z zasłoniętymi oczami, trwałam przy nim. Byłoby lepiej, abym nigdy nie poznała smaku pożądania, ani nie zasmakowała pragnienia jego bliskości. Ponieważ rozłąka z nim była okropna i ostatnimi czasy zastanawiałam się, czy powróci do mnie następnej nocy? Jeżeli już raz rozbudzisz namiętność, pozostanie z tobą na zawsze. Pragnienie, które wyżera pustkę i zostawia beznadziejną nadzieję. Odkryłam, że muszę zapisać wszystko czego doświadczyłam, aby, gdy to wszystko stracę, pozostały tylko wspomnienia. Pozbywając się pamięci, myśli i uczuć, mogłabym ponownie poczuć to wszystko, sięgając po zapisane na kilku stronach pożółkniętego pergaminu słowa.
Zmiany, które z każdym dniem we mnie zachodziły, były jedynie namiastką przeżyć, które dostarczały intymne spotkania z gospodarzem. Nie znałam jego tożsamości, a doświadczyłam dotyku. Nie widziałam twarzy, a w marzeniach wyobrażałam sobie jej rysy. Nie wiedziałam, czy mnie kocha, a pokochałam go bez chociażby grama wiedzy. Była to trudna miłość, najpewniej jednostronna, ale ślepe zapewnienia i zaangażowanie z jakim mi wszystkie samotne chwile wynagradzał, dawały nikłe poczucie przynależności i zrozumienia. To musiało mi wystarczyć.
Nie przypuszczałam, że byłam tylko narzędziem w rękach bogów. Nieświadoma pozwalałam, aby obnażali mnie z godności, wykorzystali moje ciało, umysł i wolę. Czerwony Skorpion posłużył się mną, aby sprawdzić jak głęboka może być zadana innej boskiej istocie rana.
W morzu innych problemów pojawił się jeden, największy. Matka zawsze wmawiała mi, że nic nie trwa wiecznie i za wszystko będziemy musieli zapłacić cenę. Jednak nie wiedziałam, że to, co zostało mi siłą dane, siłą także zostanie odebrane. Byłam łatwowierna i od dziecka podatna na wpływ innej osoby. Od kilku dni dochodziły mnie głosy, szepczące i zachęcające do tego, co przyczyniło się do mej zguby.
Teraz możesz ją zdjąć. Ta opaska nie jest już potrzebna — słyszałam wyraźnie. Złapałam się za głowę, chcąc pozbyć się szmerów i dźwięków. Na nic nie dały próby zaśnięcia. Nie potrafiłam wtulić się w leżącego obok mężczyznę. Zaufał, a ja nie chciałam zawieść jego zaufania. Toczyłam wewnętrzną walkę między tym co wiedziałam, a tym co chciałam poznać. Głos wciąż szeptał, że przecież mogę raz podejrzeć. Udręką było to, że nękał wciąż. Był nieustępliwy. Słyszałam zaspany oddech i czułam na nagiej skórze jego ciepło. Kochanek wyraźnie spał i najwyraźniej w świecie nie był świadomy. Wydawało mi się oczywiste, że nie dam temu rady. Wmawiałam sobie, że spadnie na mnie kara, ale nie byłam tego pewna do końca. Wytężyłam wszystkie siły i targnięta sprzecznymi uczuciami, w końcu poddałam się. Ręką dobyłam wąskiej tasiemki, którą rozwiązałam.
Jego twarz była pogrążona w śnie. Nieskalana, spokojna. Zamknięte powieki zasłaniały bursztynowe oczy, a pasemka czerwonych pukli opadały spokojnie na policzki. Pragnęłam dotknąć blade lico, aby pod opuszkami poczuć nieskazitelną i delikatną skórę. Delikatnie odsłoniłam włosy, a w momencie kiedy pragnęłam pocałować pełne wargi, powieki otworzyły się i ujrzałam te oczy. Były piękne, ale odległe i inne.
Bursztyn natychmiastowo zlał się w ciemną i mroczną plamę. Zagrzmiało.
— Coś ty dziewucho zrobiła?! — jego głos już nie był przyjemnym szeptem, a wręcz krzykiem pełnym goryczy i gniewu. Przepełniony jadem frustracji, która towarzyszyła w tamtej chwili. — Złamałaś cholerne przykazanie!
Spuściłam głowę i cofnęłam rękę. To miał być początek boskiego gniewu, który uwolniony sprowadził na świat klęskę i katastrofę. Nim się obejrzałam, zostałam pochłonięta w ciemna otchłań. Łoże, na którym jeszcze chwilę temu spędzaliśmy czas, osunęło się.
Trzymana przez silną dłoń Czerwonego Skorpiona, chciałam się spalić ze wstydu, a dookoła mnie panowało absolutne milczenie. Nie potrafiłam oderwać wzroku od boskiej twarzy i tych bursztynowych tęczówek, teraz pustych i gniewnych. Teraz dopiero dotarło do mnie, co zrobiłam. Głos, którym mnie przed chwilą słyszałam był ostry i tak bardzo odległy, od tego, który co noc przybywał z rozkoszą. Jednak złamałam przykazanie, byłam winna nieposłuszeństwa.
To gorzka prawda, jakiej nigdy nie smakowałam, ale przełknęłam ją. Mając przed sobą samą boską postać Czerwonego Skorpiona, opuściłam zielone tęczówki na dół. Czułam chłodny i żelazny uścisk boskiej dłoni. A później było tylko gorzej.
— Widzisz synu — Czerwony mówił głosem pełnym majestatu. Był opanowany i chłodny. — Nie można ufać ludziom. Są to istoty marne i słabe. Nie szanują naszych boskich przykazań, a ciekawość i pycha pcha ich ku światłu.
Czerwony Skorpion był bogiem wojny. Natomiast obok niego stał mój gospodarz - jego syn Akasuna no Sasori, znany wszystkim jako Sasori Czerwonego Piasku. Był on bogiem miłości i namiętności seksualnej, o czym sama nieświadomie się przekonałam. A wszystko, czego doświadczyłam, dostałam od niego.
— Dlaczego to zrobiłaś? — powiedział chłodno, jak jeszcze nigdy, nawet przed chwilą. Nie potrafiłam odpowiedzieć. Czułam wstyd, a moje serce zaczęło bić w szalonym tempie. — Chciałaś wiedzieć jak wyglądam. Czy teraz znasz odpowiedź?!
Chciałam się zgodzić i paść, aby błagać o przebaczenie, ale jedynie poruszyłam słabo głową na znak akceptacji boskich słów. Bóg Wojny puścił mnie i upadłam na posadzkę. Czułam się wzgardzona i pozbawiona wszelkich łask. Byłam mokra od łez, które strumieniami spływały po bladych i zimnych policzkach.
Podniosłam wzrok, popatrzyłam na nich. Ojciec z synem różnili się od siebie, byli pełni sprzeczności. Z wojny narodziła się miłość, z okrucieństwa - namiętność. Jednak w momencie, kiedy utracisz swą miłość, ogarnia cię smutek i rozpacz, a wszystko dobre, co gościło w twoim sercu przemija. Pozostajesz sam z wyborem, czy poddać się i umrzeć, czy żyć dalej i nienawidzić?
Najwidoczniej Akasuna no Sasori, nękany słowami ojca, wybrał — znienawidził cały świat. A jego gniew, to ja, jego miłość, odczułam najbardziej.
*
Od K: Miał być gratisik, jest przed zamówieniem. Ale spokojnie, tworzy się i może za niedługo ujrzy światło dzienne. Może wcześniej iż wydaje mi się teraz. Mam nadzieję, że jednak tym, co jest na na górze, chociaż trochę wynagrodziłam to oczekiwanie ^.
Ja nie mogę! Zobaczyłam, że odpowiedziałaś na komentarze, więc przyszłam polukać, A TU SASOSAKU. Jestem w miłości 🥰
OdpowiedzUsuńFajne AU, nietypowe, przemówił do mnie ten świat. Coś innego, a obraz gniewnych bogów kupił mnie całkowicie. W ogóle myślałam, że to Sasori będzie Czerwonym Skorpionem, ale pomysł, że syn boga wojny jest bożkiem miłości i namiętności seksualnej jest fajny. Jak Ares i Eros 😎
Tekścik dość seksualny, dużo się tutaj działo gorącego 😏
Sakura została wystawiona na próbę, chociaż nie zdawała sobie z tego nawet sprawy. Ale gdyby Sasorak jakoś ją naprowadził, nie musiał nawet określać o co biega dokładnie, tylko powiedzieć, że musi być bardziej cierpliwa i zostanie wynagrodzona itp. A tak, wydaje mi się, że trochę ją zwodził specjalnie. Dla chwilowej uciechy. Była zabawką w rękach bogów. No i teraz ją stracą. Tak trochę nie miała na nic wpływu, nikt nie oparłby się pokusie podpatrzenia po jakimś czasie. Tym bardziej słysząc głosy w głowie, które ją podjudzały. Ale co zrobić, bogowie mają ludzi za nic.
Dziękuję za gratisik 🖤
Buziaki~
Dokładnie cała partowka była odpowiedzią na Eros i Psyche, ale troszkę pozmieniałam. Dluuugo się głowiłam kogo obstawić, SasoSaku wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Cieszę się, że chociaż trochę mi się udało. Zamówienie się tworzy wiec taki mały gratisowy przerywnik by nie było, ze długo trzeba czekać 😅
UsuńCiekawa koncepcja na historię z tym baśniowo-legendowym klimatem. Natomiast ja czuję pewien niedosyt po przeczytaniu. Wszystko działo się tu dość szybko i momentami chaotycznie, zwłaszcza zakończenie. Mimo pojawienia się tatuśka, nadal nie do końca rozumiem po co Sasori porwał Sakurę, czemu akurat ją i dlaczego nie chciał żeby na niego patrzyła!
OdpowiedzUsuńWgl cały tekst myślałam, że czerwony skorpion to Sasori xDD
Ah no i mojej sadystycznej naturze zabrakło pokazania jak dokładnie Sakura została ukarana. Umarła? Żyła wiecznie w cierpieniu? Kurcze, chciałabym wiedzieć!
Może kiedyś napisze kontynuacje, w której opisze, co dalej. Jednak pozostawiam na razie czytelnikom otwarte zakończenie :)
Usuń