Co jeśli jestem na dnie? Co jeśli odszedłem?
Co jeśli jestem kimś, o kim nie będziesz mówić?
Co jeśli jestem kimś, o kim nie będziesz mówić?
Muzyka przewodnia: Harry Styles - Falling
Staram się załapać oddech. Mrugam. Serce w dalszym ciągu biegnie nierówny maraton, zaraz wypadnie z klatki piersiowej. Zamykam oczy. Wdycham twój zapach.
Gdy byłem młodszy, zastanawiałem się, jak to możliwe, że jesteśmy delikatni? Obiecałem sobie, że nie będę płakał. Nigdy więcej. Musiałem być twardy. Tego uczył mnie dziadek. Ojca ne poznałem, podobno zmarł młodo. Matka nie istniała, pewnego dnia znikła. Jednak wiedziałem, była tchórzem. Nie potrafiła mnie pokochać. Z resztą, nie tylko ona.
Kiedy trzasnęłaś drzwiami, myślałem, że będzie tak jak zawsze. Że powrócisz, położysz torebkę na kuchennym blacie i powiesz – przepraszam Konohamaru.
Tak się nie stało.
Powód był oczywisty.
On. Powrócił do kraju, do miasta, do ciebie.
A ja żałośnie łudziłem się, przez te wszystkie lata, że wasze uczucie minęło. Jak bardzo się pomyliłem? Najlepszy przyjaciel. Kiedyś mogłem tak o nim powiedzieć. Ale wyjechał, zostawiając ciebie, mnie i długi do spłacenia.
Z resztą zawsze był w tym mistrzem.
Naruto zawsze potrafił wpakować się w kłopoty.
Tylko ostatnim razem nie sam. Wplatał w to ciebie, mnie, a także paru innych znajomych, którzy teraz polowali na jego życie.
Nie mogłem pozwolić, abyś odeszła. Wróciła do niego, bo znów cię ta relacja zniszczy. Tak jak wtedy. Kiedy z rumianą twarzą, łazami w oczach, dreszczami na ciele, zapukałaś do moich drzwi. Objąłem cię ramieniem, tuląc do piersi. Dłonią gładziłem różowe, piekne pasma włosów, a ty próbowałaś złapać miarowy oddech.
– Uciekł Konohamaru. Uciekł.
Łkałaś przez całą noc. Dopiero nad świtem uspokoiłaś oddech, zażywając środki na uspokojenie. A ja starałem się być podporą w tym trudnym dla ciebie momencie.
Byłem przyzwyczajony do samotności. Nikt, nie zwracał na mnie uwagi, ani ja jej nie zwracałem. Kobiety mnie nie interesowały. Powód był prosty – ty byłaś tym powodem.
Dorastałem z Naruto. Był dla mnie jak brat. Graliśmy w piłkę na ulicach Tokio, jeździliśmy na motorach na wieczornych wyścigach, rywalizowaliśmy od zawsze. Kiedy przeprowadziłaś się do miasta, a moje oczy ujrzały cię pierwszy raz, on wiedział. Byłaś dla niego nagrodą, klejnotem koronnym. Starał się mi udowodnić, że tylko do niego należysz. Że może mieć ciebie.
Uzumaki się nie pomylił.
Zawsze byłaś na jego zawołanie. Na każde skinienie jego palca. A ja stałem z boku, obserwując jak niszczysz sobie życie. Jak on niszczy je tobie, a przy okazji i mi. Bo wiedział, że cię pokochałem.
Pierwszy raz zależało mi na kimś tak bardzo. Oddałbym za ciebie wszystko. Wskoczył w ogień. Rzucił w dół wodospadu Niagara. Gdybyś tylko mnie pokochała.
Jednak nigdy się nie doczekałem.
Pomimo tego, że przez cały ten czas, przez cholerne pięć lat, pozwalałem ci być przy sobie, mieszkać w moim mieszkaniu, używać mojej pianki do golenia, wypełniać sobą całą przestrzeń – nie potrafiłaś odwzajemnić mych uczuć.
Zawsze byłem ten drugi.
Ten od pocieszenia.
Dobiega mnie odgłos dzwonka. Ktoś namiętnie dobija się do drzwi. Wstaję do siadu, starając się uporządkować bałagan na włosach. Przecieram twarz, wstaję.
Otwierając drzwi widzę Hanabi. Spogląda na mnie agresywnie, jakby chciała zabić wzrokiem. Biorę drzwi i chce je zamknąć, lecz jej noga jest szybsza. Przekłada ją przez próg mieszkania.
– Nie tak prędko Sarutobi – warczy wściekle.
– Daj mi spokój.
Odwracam się od niej, obojętnie kierując do kuchni. Czuję jak w gardle mi zaschło, od nadmiaru łez, spływających wcześniej z mojej brody. Hyuga nie wstydzi się, dalej idzie za moim śladem. Ja także nie krępuję się, chodząc półnagi po swoim mieszkaniu W obecności rówieśniczki.
– Może być się ubrał? – rzuca we mnie podkoszulkiem.
– Po co? To moje mieszkanie, a ja cię nie zapraszałem.
– Biedny Sarutobi, znowu cudowna Sakurcia złamała mu serce.
– Zamilcz – warknąłem zdenerwowany.
– Ponownie uciekła?
– Hanabi w co ty pogrywasz?
Opróżniłem szklankę z wody, ponownie nalewając do niej kranówki. Puste butelki wwalały się po pomieszczeniu, kopałem je leniwie nogą.
Hyuga w dalszym ciągu opierała się o kuchenny blat, w ręce obracając butelkę z piwem, które wzięła sobie wcześniej ze spiżarni. Zauważyłem, że także była dość skąpo ubrana, a nawet przyłapałem się, że spoglądam w jej biust, który wyeksponowała, zaciskając na blacie łokcie. Były większe od twoich.
– Uzumaki pojawił się w mieście – rzuciła niedbale, upijając łyk z butelki.
– Wiem.
– Wiem, że wiesz. To do niego ta szmata uciekła.
– Zważaj na słowa! – zagroziłem jej palcem, mimo że czułem do ciebie odrazę, to w dalszym ciągu moja miłość była prawdziwa.
– Sarutobi weź się w końcu w garść! – wykrzyczała, rzucając butelkę na ziemie, która roztrzaskała się na drobne kawałki. – Szmata to jest kobieta, która przebywa z mężczyzną dla korzyści, nie tylko materialnych.
– Sakura taka nie jest.
Wiedziałem, że kłamię przed samym sobą. W końcu zawsze byłem na twoją prośbę, a w zamian starałaś się to jakoś zrekompensować. W łóżku, pod prysznicem, przy kuchennym stole.
– A jednak jest.
Widziałem, jak Hyuga schyla się po stłuczone szkło. Kiedy nachyliła się, przyłapałem się na myśl, że ma zdecydowanie za długie nogi w tych obcasach, za kształtny tyłek w tych opiętych, skórzanych szortach, za krótką bluzkę.
– Sarutobi mowie coś do ciebie!
Otrząsnąłem się z rozmyślań i spojrzałem w jej stronę. Na twarzy miała cwaniacki, buńczuczny uśmiech, lecz przewróciła oczami.
– Dłużej będziesz mnie tak skanował wzrokiem? Czy pomożesz?
– Już idę po zmiotkę.
– Zawieszasz się jak robot – westchnęła – Idź, idź Sherminatorze!
– Jak mnie nazwałaś?
– Idź, nie marudź.
Skierowałem się w stronę schowka. Wziąłem zmiotkę i szufelkę. Szybko pochyliłem się i zgarnąłem pozostałość szkła, czując na pośladkach dłoń Hanabi.
– Kto wypina tego wina!
– To ty rozwaliłaś butelkę.
– Ale ty posprzątałeś. Naprawdę wy faceci, jesteście prości w obsłudze.
Zmrużyłem oczy. Jakby można było zabijać wzrokiem, Hyuga leżałaby martwa. Oczywiście między ciałem Uzumakiego, a twoim.
– Coś się nie podoba? – wyrzuciłem z siebie, czując napływ emocji. – Co chcesz mi udowodnić?!
– To, że Haruno nie jest ciebie warta! Tyle kobiet jest dookoła, a ty wziąłeś sobie same ochłapy. Wszyscy wiedzą, że cię nie kochała, ani nie pokocha.
– Przestań!
– Bo co? Prawda boli w oczy Sarutobi.
Nie wierzyłem co wyprawia kobieta. Brunetka wzięła mnie za dłoń, odłożyła zmiotkę, tak, że ta upadła z głośnym hałasem na bok. Następnie pociągnęła za sobą. A gdy z impetem, bez hamulców, popchnęła na łóżko, wiedziałem, że nigdy nie potrafiłem dostrzec jej uczucia.
Rozpięła guzik spodni, opuszczając je na dół. Podparty na łokciach obserwowałem ją, stojąca w szpilkach, krótkim topie i czarnych, koronkowych stringach. Następna była koszulka, ściągnęła ją, rzucając w moją stronę. Przełknąłem ślinę.
A gdy pozbywała się stanika, nie mogłem usiedzieć w miejscu. Pociągnąłem ją za rękę do siebie. Usta złączyły się w pocałunku, a ja zauważyłem jej desperacje. Od jak dawna mnie kochała? Od jak dawna o tym marzyła?
Każdy pocałunek oddawała z pasją. Moje dłonie błądziły po nagich plecach, pośladkach, łydkach. A kiedy wszedłem w nią, poczułem, co to znaczy kochać prawdziwie. Bo Hana kochała mnie prawdziwie, od dawna. A ja, narcyz we własnej postaci, zdawałem się tego nie dostrzegać. Bo ważniejsza byłaś ty.
Właśnie w tym momencie wiedziałem. Wiedziałem, że kiedy mój żywot dobiegnie końca, kiedy będę spadał z tego mostu, ciebie tam nie będzie. W tej głębi, będzie ona.
Wsunąłem się ostatni raz, zapełniając ją sobą. Nie patrząc na konsekwencje.
Bo najgorsze nie było, czy Hyuga zajdzie w ciąże, czy to będzie moje dziecko?
Najgorsze było to, że zachowałem się jak ty.
Wykorzystałem ją, wiedząc, jakie żywi do mnie uczucia.
Uczucia, których nigdy nie nie odwzajemnię.
Zapraszam też na UNRAVEL THE FREEDOM gdzie razem z Talonem publikuje inne historie, nie tylko związane z tematem Naruto.
Bo nie jest tobą, Sakuro Haruno.
Od K: Miniatura, która powstała już dawno, nawet bardzo. Zostawiam wam ten miłosny trójkąt i uciekam. Jeżeli chodzi o zamówienie SasoSaku pisze się, ma lekki przestój, ale staram się go dopieścić. Dlatego tutaj zamieszczam małe "zapychacze". Nie miejcie mi tego za złe :c A jeżeli ktoś chce, bym coś dla niego napisała - zakładka opowiedziane jest do waszej dyspozycji.
Od K: Miniatura, która powstała już dawno, nawet bardzo. Zostawiam wam ten miłosny trójkąt i uciekam. Jeżeli chodzi o zamówienie SasoSaku pisze się, ma lekki przestój, ale staram się go dopieścić. Dlatego tutaj zamieszczam małe "zapychacze". Nie miejcie mi tego za złe :c A jeżeli ktoś chce, bym coś dla niego napisała - zakładka opowiedziane jest do waszej dyspozycji.
Ciekawy koncept. Dosyć nietypowymi parami tu zagrałaś. Nie spodziewałabym się takiego zachowania po Konohamaru. Po Hanabi może prędzej.
OdpowiedzUsuńOgólnie ciekawie się czytało.
Na paring głownie miała wpływ Talon, która kiedyś rzuciła mi pomocną dłoń, gdy nie wiedziałam, kogo tym razem wybrać. To jest chyba moja największa bolączka :c
UsuńHanabi jest tutaj dla mnie prawdziwa. Jakoś tak mogę uwierzyć w taki charakter jej dorosłej postaci xd
OdpowiedzUsuńPrawda, ciekawy koncept z parą. Mamy tu małą różnice wieku. Lubię, ale zazwyczaj w drugą stronę xd Konohamaru to taki zakochany szczeniak, uzależniony od Sakury. Zgadza się na wszytko, nawet rolę substytutu byle była razem z nim. Sakura go wykorzystuje, a on jej na to pozwala. Jest tutaj bardzo samolubna, ale i ludzka - biegnie do swojej prawdziwej miłości, kiedy nadarza się okazja. Ma na oczach klapki, jeśli tli się w niej nadzieja, że sytuacja kiedyś się zmieni i Sasuke naprawdę ją pokocha.
No i Konohamaru pęka. Czy teraz on wykorzystuje Hanabi? Chyba nie, przecież ona wie o wszystkim. Ale nawet mimo jego chwili słabości jedyne o czym myśli na końcu to Sakura :c