sobota, 13 listopada 2021

Zanim odejdziesz (NaruSaku)

 



Zanim odejdziesz.


Bomba wybuchła 17 kwietnia 2010 roku, zabierając ze sobą kilkanaście ludzkich żyć. Na połowę więcej sprowadziła mniejsze lub większe kalectwo, uszczerbek na zdrowiu fizycznym, a jeszcze więcej ludzi pogrążyło się w rozpaczy, tracąc przy tym komfort psychiczny i popadając w depresję.

Gdyby otrzymał pomoc wcześniej. Sakura często obwiniała się za jego śmierć. Przeklinała samą siebie, że w tamtym momencie, to właśnie on był na miejscu, na którym przecież miała być właśnie ona.

Każdy dzień był nową katorgą. Kiedy wstawała rano, gotowała wodę w czajniku, którą następnie wlewała do pustej szklanki, później odliczała kolejne minuty, na niewielkim, wiszącym zegarze, by następnie połknąć podłużną tabletkę, która podobno miała pomóc.

Nic nie pomagała.


Czuła się po nich ociężała i ospała, a poprawa nie nastąpiła.

Chociaż wszyscy mówili, że z czasem zapomni i ułoży sobie życie od nowa, nigdy nie zrozumieli przez co wtedy przeszła. Szkoda im było dziewczyny, której kiedyś dziecięcy uśmiech teraz zastąpiony został wymuszonym podniesieniem kącik ust, by tylko dali jej spokój. Musiała nauczyć się przetrwania, nie wiedziała, co to jest poczucie bezpieczeństwa. Doskonale wiedziała czym jest stres, niepokój, ból utraty.

Pierwszym miejscem, do którego wyszła, po długiej abstynencji przebywania w domu, był park. Znalazła ławkę, usytuowaną gdzieś na poboczu, ale z której widać było niewielki staw. W stawie tym żyło kilka ryb, kaczek i żab. Na obrzeżach gdzieniegdzie znajdowała pałki wodne i lilie, a ich widok powodował słaby, lecz wewnętrzny spokój.

Zdawała sobie z tego sprawę, lecz nie potrafiła działać inaczej. Widziała, jak staje się osobą nijaką, wiedziała, że to prowadzi ją do samozagłady. Wewnętrzne sprzeczności własnego sumienia. Może już nie potrafiła inaczej?

Po kilku miesiącach wciąż nie zapomniała. Nie potrafiła wyrzucić ze wspomnień jego twarzy. Przed oczami wciąż miała uśmiechniętego Sasuke, szepczącego coś niezrozumiale. A później budziła się w nocy, oblana zimnym potem, ze łzami w oczach.

Pewnego dnia usłyszała, że powinna się wziąć w garść, ogarnąć i znów zacząć żyć. Ale jak mogła być spokojna, skoro utraciła najważniejszą część swojego życia? Cząstkę siebie. Miłość, która od zawsze była dla niej wszystkim.


Głęboko oddychał, goląc się sprawnymi ruchami. Spoglądając w nieskazitelną i gładką taflę lustra, widział swoją twarz, która pomimo młodego wieku, była już naznaczona latami cierpienia.

Nikt w Kraju Ognia nie mógł czuć się bezpiecznie, zwłaszcza na wiosnę. Każdy z mieszkających tu ludzi, dzieci, dorosłych, zdawał sobie sprawę, że to co nieubłaganie nadciąga, prowadzić będzie do zła, oburzenia i cierpienia.

Zdawał sobie sprawę z tych kilku lat, które minęły zdecydowanie zbyt wolno niżby chciał, lecz nie przyniosły ulgi. Nie jemu.

Starał się nie wspominać, ani nie myśleć o nadchodzących wydarzeniach. Był uparty, zawzięty, a jednocześnie delikatny. Obserwował każdych potencjalnych przeciwników, wyciągał wnioski, swoje spostrzeżenia spisywał na kartce w niewielkim notesie. Jego kartki były pożółkłe i stare, bo to najcenniejsza pamiątka po przyjacielu, który odszedł.

Szedł w milczeniu przez niewielki ciemniejący korytarz. Starał się trzymać jednej strony, aby przypadkiem kolejna irytująca osoba, go nie zatrzymała. Dotarł do jego końca, zatrzymując się przy niewielkim podeście w sieni budynku.

Gdyby tylko zauważył przechodzącą obok dziewczynę....

Nie usłyszał ciężkich kroków na brukowanym dziedzińcu. W momencie zderzenia z kobietą, siła odśrodkowa odrzuciła go do tyłu, a sama dziewczyna upadła na ziemię.

— Przepraszam — wyjąkała bezbronnie, zrezygnowanie.

— Nic ci nie jest? — zapytał wyciągając bezwarunkowo rękę.

Nie odpowiedziała. Chociaż miała na sobie kaptur, doskonale zdawał sobie sprawę, kto przed nim upadł na bruk. Sakura — dziewczyna o pięknych, różowych włosach, kiedyś lśniących i grubych, teraz cienkich i słabych. Zawsze podobały mu się jej jadeitowe oczy, teraz mętne i nieobecne. Poirytowany przyglądał się jak dziewczyna wstaje na nogi, otrzepuje kolana i odchodzi.

— Zaczekaj! — zawołał za nią, lecz nie odwróciła się. — Sakura!

Zniknęła za wielkimi, dębowymi drzwiami mieszkania numer dwadzieścia pięć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ona także przeżywa śmierć Sasuke, nawet bardziej niż on. Jednak odpuścił. Ich ból był zbyt świeży, by mogli tak spokojnie znów porozmawiać.



Słyszała głośne sapanie Naruto, a przez szparę w drzwiach dostrzegła jak chłopak zakłada kaptur pomarańczowej bluzy i odchodzi. Po prostu zrezygnował, tak jak ona. Uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu, gdy zobaczyła jego niebieskie tęczówki. Zasmuciła się wspominając czasy, kiedy razem z Sasuke chodzili nad staw łowić ryby. Była emocjonalną sinusoidą, dla której jedno wspomnienie ukochanego było rozpaloną zapałką na mokrym śladzie benzyny.

Puste mieszkanie wydawało się jeszcze bardziej samotne, kiedy przebywała w nim pogrążona w myślach. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Sasuke ją zostawił. Jeszcze bardziej nie potrafiła sobie wybaczyć, że pozwoliła mu się zgłosić zamiast jej. To ona powinna była być na tej fikcyjnej arenie. To ona powinna zginąć, przez tą cholerną bombę.

Zbliżała się wiosna.

Wiedziała, że za niedługo kolejny raz będzie musiała się zmierzyć ze strachem, gniewem, bólem utraty. Jednak czy mogła mieć tym razem na to wpływ?

Wieczorem niespodziewanie usłyszała ciche pukanie do drzwi wejściowych. Z początku miała odpuścić i udawać, że nie istnieje, lecz im dłużej odwlekała, tym odgłosy były cięższe. W końcu powstała z podłogi i skierowała się w stronę drzwi.

— Naruto?

Zaskoczona obserwowała ponurą twarz kolegi, w dalszym ciągu stojącego w progu drzwi. On także był tym wszystkim zmęczony i mogłaby przysiąc, że był jedyną osobą, która potrafiła ją zrozumieć.

— Odnaleźli jego grób — zaczął prawie szeptem, jakby każde z wypowiedzianych słów sprawiało mu ból. — Pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć.

— Grób?

— Na skraju lasu, utworzyli zbiorową mogiłę dla wszystkich ofiar. Pomyślałem, że i tak będziesz chciała wiedzieć. — urwał jakby zastanawiając się nad sensem swoich słów. — Jutro zamierzam się udać w tamto miejsce…

— Pójdę z tobą.

— Czwarta czterdzieści — wyrzucił i odwrócił się próbując zachować resztki silnej woli.

— Naruto! — zawołała, a gdy się odwrócił dodała — dziękuje.


Starała się opanować drżące ciało, napływające do oczu łzy i oddech. Bezsilnie i bezskutecznie. Nie potrafiła się uspokoić. Towarzyszący jej mężczyzna objął ją ramieniem, a ona tak po prostu przytuliła się do jego klatki piersiowej. Była taka ciepła.

Gładził dłonią jej różowe włosy, powoli, jakby z pewną obawą. Poddawała się tej dziwnej pieszczocie, bo tylko Naruto mógł ją zrozumieć. Taką miała nadzieję.

Powrócili do mieszkania Sakury około wieczora. Zachodzące za oknem słońce stwarzało jakąś magiczną aurę romantyczności. Lecz nie potrafiła spojrzeć na mężczyznę przez pryzmat pożądania. Po prostu nie potrafiła zdradzić Sasuke.

Nastawiła wody w czajniku, stawiając go na kuchence gazowej. W Kraju Ognia panowała wieczna bieda, więc malutka kuchnia była dość skromnie wyposażona – w kuchenkę, lodówkę i niewielki, wysłużony stolik. Naruto zajął miejsce przy jego krawędzi, stukając nerwowo o odrapany blat. Oboje nie wiedzieli, co powiedzieć, a żadne z nich nie potrafiło przełamać tej bariery. Milczeli oboje.

Na zewnątrz było już ciemno i o wiele zimniej, gdy podniósł się z miejsca. Sakura obserwowała jego powolne i ociężałe ruchy. Zarejestrowała dłoń, która pochwyciła szklankę, by następnie odłożyć ją do zlewu.

— Dziękuję za gościnę, ale czas na mnie przyszedł — przerwał długą ciszę, nawet nie odwracając się do kobiety.

— Zawsze możesz wpaść w odwiedziny — odpowiedziała i też podniosła się z siadu. — Proszę weź klucz. Chociaż tyle jestem w stanie ci zaoferować.

— Nie musisz Sakura. Oboje wiemy, jakie to życie jest ciężkie.

— I dlatego, jak tu jesteś czuję się lepiej. Bo nie muszę dźwigać sama tego bólu.

Bezwładnie objęła go w pasie, tuląc się do muskularnych pleców. Uzumaki zamarł w bezruchu, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo tego potrzebował. Chciał po prostu znów zacząć żyć, tak jak kiedyś.

Lecz nigdy już nie będzie jak dawniej.

Wyszedł zostawiając kobietę samą. Na obskurnej klatce wdrapał się dwa piętra wyżej, aby dojść do własnego mieszkania. Ono także było puste. Tak jak jego serce.


Dni mijały, jeden za drugim. Wieczorami siedzieli w jednym pomieszczeniu, zazwyczaj kuchni i tak po prostu milczeli. Chociaż każdemu mogło wydawać się, że to trochę niezręczne, oni porozumiewali się bez słów. Dwie skrzywdzone dusze, szukające wzajemnego pocieszenia.

Pewnego wieczoru Naruto przyniósł butelkę sake, ostatnią jaka została w sklepie. Jutro znowu zaczyna się brutalne przedstawienie, w roli głównej kolejna biedna nic nieznacząca ofiara. Może dlatego Uzumaki chciał wypić? Bo to mógł być ich ostatni tak milczący wieczór? Rozlał do szklanki alkohol, by następnie podać ją kobiecie. Ta natychmiast upiła łyk, aż paląca ciecz wykrzywiła jej twarz, a potem wzięła kolejny łyk.

— Żałujesz, że to nie byłam ja?

Spojrzała na niego spod wachlarza długich rzęs. Najpierw ujrzała na jego twarzy zdziwienie, później zmieszanie, a na samym końcu złość.

— Nie Sakura. Nie uważam, by to było złe, że żyjesz.

— Sasuke zgłosił się za mnie.

— Zrobił to, co uważał za stosowne.

— Przestań — odłożyła pustą szklankę na blat. — Przestań traktować mnie, jakbyś mnie nienawidził. Nawet nie wiesz, jak mnie boli jego utrata. Był twoim przyjacielem, ale dla mnie był całym światem. Dlaczego jesteś taki oschły dla mnie? Rozumiem, masz do tego prawo. Jednak nie tylko ty cierpisz.

Nim dokończyła swój bezsensowny monolog, poczuła jego ciepłe wargi. Zdziwiła się, jak instynktowne odwzajemniła pocałunek, przybliżając się do mężczyzny. Nim się ocknęła z pożądliwego amoku, wylądowali na niewielkim, wysłużonym futonie. Mężczyzna przygwoździł ją do ziemi, a jego ręce błądziły po jej boku. Nie potrafiła kontrolować utrzymywanych dotąd w ryzach uczuć, potrzebowała bliskości jego ciała.

Oddawała każdą pieszczotę ze zdwojoną siłą. Każdy pocałunek, każdy dotyk. Usta zaczęły pragnąć więcej, nabrzmiałe od pocałunków. W końcu pozbyła się wstydu i ciężaru straty, oddając się mężczyźnie.

Nie potrafili zrozumieć, co tak właściwie się między nimi wytworzyło. Skłamaliby mówiąc, że to był przypadek. Tej nocy nic nie było przypadkiem. Potrzebowali tego bardziej niż tlenu. Potrzebowali siebie.


Na brukowym rynku było tłoczno i cicho. Patrząc na zgromadzonych obywateli Kraju Ognia, zdawało się wyczuć strach i panikę. Każdy wiedział, co teraz się wydarzy, lecz nikt nie wiedział, kto tym razem zostanie wybrany. Nim obejrzała się na ekran, dobiegł ją głośny krzyk i myślała, że zemdleje.

Na wielkim, czarnym bilbordzie wśród wcześniej wybranych uczestników widziała tylko jedno nazwisko Haruno Sakura.

Myślała, że to tylko kolejny koszmar. Zaraz się obudzi i wypiję szklankę wody.

Lecz teraz stała na rynku, pomiędzy ludźmi. Wszystkie odgłosy, jakby przestały do niej docierać, kiedy żołnierze konoszańskiej armii ciągnęli ją na główny podest. To właśnie ona miała zostać stracona i skazana na zapomnienie.

— Ostatni bohater został wybrany! — Spiker zdawał się być zafascynowany, lecz każdy wiedział, że po prostu stara się ukryć strać. — Nagrodźcie wielkimi brawami szczęśliwą obywatelkę Kraju Ognia, która w tym roku weźmie udział w naszych corocznych igrzyskach!

Nie wiedziała, kiedy zemdlała.

Nie potrafiła zrozumieć, co spowodowało, że właśnie w tamtej chwili usłyszała tylko jeden głos.

— Zgłaszam się na ochotnika! Zostawcie dziewczynę.

Poznałaby ten głos wszędzie. Lecz nie chciała go słyszeć. Nie w tym momencie. Nie dzisiaj. Nigdy.

— Znakomicie! Jak się nazywasz chłopcze?

— Uzumaki Naruto.

Chciała powstać z kolan. Chciała go zatrzymać. Po tym wszystkim, przez co razem przeszli, co zrobił dla niej, kim się dla niej stał, nie mogła go stracić. Chciała krzyczeć – głośno i wyraźnie. Chciała zatrzymać go, uratować. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie powiedział jej wcześniej. Za zamglonym obrazem obserwowała, jak w pomarańczowej bluzie, ruszył przez tłum zebranych mieszkańców Konohy. Jak oddaje się w ręce strażników, jak wychodzi na podest.

Lecz nim zdążyła otworzyć usta, mocny cios otumanił ją i powalił na ziemię. Mdlejąc zdołała usłyszeć:

Kraju Ognia! Trzynaste głodowe igrzyska czas zacząć!



K: Dodana po raz drugi, wersja poprawiona. Mam nadzieję, że teraz przypadnie do gustu. Za pewne domyśliliście się, jaką  trylogią inspirowane. Mam w zanadrzu jeszcze kilka spisanych historii, lecz chciałabym następnym razem opublikować coś, co będzie moje i może nawet osobiste. 

A jeżeli chcielibyście pomóc mi z doborem bohaterów, fabułą, albo po prostu chcielibyście konkretnie coś przeczytać, to proszę w zakładce OPOWIEDZIANE napiszcie swoją propozycję. Znacznie lepiej jest stworzyć coś wspólnie. 

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa koncepcja. W sumie nie powiedziałabym, że to było NaruSaku. Ja bym pokusiła się o stwierdzenie, że mimo fizycznego braku Sasuke, tutaj mieliśmy doczynienia z silnym, emocjonalnym trójkątem i to chyba było najlepsze w całej historii.

    Aluzji nie da się nie zauważyć. Igrzyska czytałam zanim to jeszcze było modne! Pamiętam jak z przyjaciółką dorwałyśmy książkę, gdy napisane były jedynie 2 części a o filmie krążyły co najwyżej pogłoski. Ahh to były czasy!

    No i dlatego jak tylko wyczułam czego dotyczy tekst to aż zapiszczała z zachwytu! Dużo dałabym za przeczytanie crossovera Naruto/ igrzyska z areną w roli głównej. Ale przedstawiona przez ciebie perspektywa była jeszcze ciekawsza! Utrata bliskiego w igrzyskach, horror powtórnego wylosowania na dożynkach. To było piękne i porywające.
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz <3

      Najpierw znalazłam ta piękną grafikę, gdzieś w czeluściach pinterestu. Później słowa zaczęły same lecieć, kiedy zobaczyłam okładkę książki na osobistej biblioteczce. Aż zachciałam powrócić do tego utworu literackiego. Cieszę się, że się podoba ^.

      Usuń
  2. Po pierwsze — lubię motyw śmierci Sasuke, która w jakiś sposób zbliża do siebie Sakure i Naruto. Tutaj było trochę bardziej ciężko. Niby widać, że mogliby sobie pomóc, ale strach i ból ich blokuje.

    A po drugie, zabawa w au jest zawsze fajna. Swego czasu lubiłam Igrzyska Śmierci, chociaż nie mogę nazwać się ich wielką fanką. Podobnie jak Krropa, widzę tu trójkąt miłosny z duchem. Sasuke był tak ważny w ich życiu, że śmierć tego nie zmieni. Sakura obwinia się o śmierć ukochanego, a teraz musi zmierzyć się z prawdopodobieństwem kolejnej straty. To smutne i poruszające 🥺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś czasu, dłuższego w sumie, mam ochotę na coraz więcej właśnie takich zabaw au. Igrzyska Śmierci oglądałam, fanką nie jestem, ale po serii książek trochę bardziej się przekonałam :x

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥

Szablon