Dla Talona.
Patrzyła nie niego spod wachlarza, długich, gęstych rzęs, kiedy wychodził z łazienki. Siedziała oparta o poduszki, pogrążona w lekturze jednego z ulubionych kryminalnych autorów. Nie miał na sobie koszulki, a niewielkie krople pozostałej wody, zaznaczały drogę po twardych mięśniach brzucha. W dłoniach trzymał ręcznik, którym chwile wcześniej wycierał włosy. Przerzucił go szybko przez ramię, kierując się w stronę własnego pokoju. Aby do niego dojść musiał przejść korytarz, mijając po drodze jej pokój. Przez otwarte drzwi zauważył, że nieśmiało przygląda się jego osobie, a gdy ich spojrzenia się spotkały, zarumieniona i zawstydzona powstała, aby zamknąć drzwi.
– Dobranoc Himawari – rzekł buńczucznie, tak jakby w dalszym ciągu była małą, pięcioletnią dziewczynką. A przecież niedawno skończyła szesnaście lat.
– Dobranoc Kawaki–kun – wyszeptała, kiedy dębowe drzwi pokoju zostały zamknięte.
Odłożyła książkę, na stojącą przy łóżku komódkę, aby następnie ściągnąć dresowe spodnie i położyć się w przytulnej pościeli.
Od dawna obserwowała wewnętrzną przemianę Kawakiego, najpierw ostrożnie, spokojnie, na dystans, aby ostatecznie pozwolić, by wkroczył w jej mały wszechświat. Skąd mogła wiedzieć, że mimowolnie, bezwarunkowo się od niego uzależni?
~ * ~
Kiedy wpada się w zupełnie nowe życie, albo zostaje się wepchniętym do cudzego, trzeba zaadoptować się do nowych warunków i sytuacji, w której się znalazło. Ostatecznie Kawaki przyzwyczaił się do życia z rodziną Uzumakich, a sam Siódmy nazywał go swoim synem.
Na początku nie miał pojęcia, co myślą o nim mieszkańcy Konohy, nawet się nad tym nie zastanawiał. Chciał po prostu mieć święty spokój, więc nie podejmował żadnych pochopnych decyzji. W końcu po tylu latach spędzonych w tej wiosce, stał się jej częścią.
Wczorajszego wieczora Naruto z Hinatą oznajmili, że wyruszają na swój rocznicowy weekend ślubny, zostawiając ich trójkę samą w posiadłości. Dzisiejszego popołudnia wyruszyli w kierunku urokliwych górskich źródeł.
– O nic nie musicie się martwić dattebasa! – zawołał na pożegnanie Boruto, zamykając drzwi wejściowe. Kawaki zdawał sobie sprawę, że bardzo się cieszył, z takiego obrotu sprawy. Już od dawna wspominał, że ma ochotę wyprawić imprezę na własnych metrach kwadratowych.
Nim zjawił się mrok, do posiadłości przybyła większa ilość z zaproszonych osób. Kawaki, będąc introwertykiem, odsunął się w cień, spędzając więcej czasu w swoim pokoju. Od czasu do czasu schodził do kuchni, by wyciągnąć z lodówki zimny napój w puszce.
– Kawaki! – dobiegł go odgłos Sarady, opartej o framugę kuchni. – Dawno cię nie widziałam.
– I co z tego? – odpowiedział zdawkowo, chcąc jak najszybciej wrócić do pokoju. – Nie masz lepszego zajęcia, tylko wtrącanie się w cudze życie?
– Widzę, że pomimo upływu lat, wciąż nie potrafisz normalnie rozmawiać.
Wzruszył ramionami, mijając dziewczynę. Ta ostatecznie odsunęła się i skierowała w stronę salonu. chociaż niechętnie, musiał przyznać jej rację – w dalszym ciągu nie potrafił normalnie rozmawiać z innymi.
– Kawaki! – Tym razem dobiegł go głos Boruto, który opierając się o Mitsukiego machał do niego ręką. – Chodźże z nami zagrać! Siedzisz na górze samotny jak palec, czas się wreszcie zabawić!
Chociaż mógł po prostu jak zawsze olać głupiego Boruto, pociągnięty za rękę za rękę przez Chōchō zasiadł w salonie na zielonym, miękkim fotelu. Rozglądnął się po zgromadzonych znajomych. Zauważył Shikadaia kończącego piwo, Saradę siedzącą na drugim fotelu, Metala, Iwabe i Denkiego na nowej salonowej sofie, a nawet Inojina rozmawiającego z Himawari. Zdziwił się, kiedy obserwując młodszą siostrę Boruto, zauważył jak Yamanaka dotyka ją dłonią. Czuł, że wzbiera w nim dotąd nieznana złość.
– Wreszcie się chłopie rozerwiesz – Boruto obdarzył go uśmiechem, ukazując rząd górnych zębów. Kawaki znał ten wyraz twarzy i wiedział, że Uzumaki szykuje jeden ze swoich szatańskich planów. – Siedem minut w niebie, znasz tą grę?
– A gdzie miałem ją poznać? – odpowiedział markotnie, wzruszając ramionami.
– Jeżeli siebie wylosujemy Kawaki–kun to spędzimy cudowne siedem minut razem - Chōchō wtuliła się w jego pierś, wpatrując się z obłąkaniem. – Czy to nie romantyczne?
– Raczej nie dla mnie taka gra.
– Czyżbyś się bał? – Boruto wyszczerzył zęby, wyraźnie zadowolony. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wchodząc na ambicje Kawakiego, ten zgodzi się zagrać.
– Dobra, niech ci będzie. Chociaż jest to upierdliwe.
Kawaki poddał się, chcąc jak najszybciej uwolnić. Marzył tylko, by nie trafić na te siedem minut z kimś, kogo nie darzy zbyt wielką sympatią, chociażby Yamankę. Zdziwił się też, kiedy przez myśl przeszła mu wizja przylegającego Inojina do Himawari. Ogólnie nie chciał, aby ktokolwiek spędzał z nią te siedem minut. Nauczony w dziecięcych latach obserwacji otoczenia, opracował plan, a po kilkunastu minutach znajdowali się z Himą w pokoju Boruto.
– Głupia ta gra – zaczął przerywając niezręczną ciszę, kiedy zamknęli drzwi.
– Mogłeś się na nią nie decydować – odpowiedziała szybko nie zastanawiając się nad sensem tych słów. – Nikt nie kazał ci ze mną tutaj przychodzić.
– Nie mogłem pozwolić, aby Inojin obłapiał cię niczym diabelskie sidła.
– Dlaczego?
– Po prostu nie mogę pozwolić, aby ktoś dobierał się do ciebie dobierał. W końcu chyba jesteśmy jak rodzina, prawda?
Dziewczyna spuściła wzrok, tym razem zerkając na miasteczko opatulone atramentową powłoką. Kawaki nie wiedział dlaczego nagle zapadła cisza, ani czemu Himawari już dłużej mu się nie przyglądała? Nim zdążył się odezwać, drzwi pokoju otworzyły się i wpadł Boruto razem z Metalem.
– Wziąłem udział w tej twojej idiotycznej grze, a teraz idę się położyć – uderzył go pięścią w klatkę piersiową, by następnie skierować się w stronę pokoju. Był już zmęczony całym dzisiejszym dniem, oraz tą bezsensowną imprezą. Chciał jak najszybciej usnąć.
~ * ~
Dni mijały, tak jak lata. Nim Himawari zdążyła się obejrzeć była już pełnoletnia. Boruto razem z Kawakim podążyli na studia, do sąsiedniego miasta, a Himawari miała za sobą egzaminy końcowe. Tak jak oni dostała się na tą samą prestiżową uczelnię.
Kiedy wychodził z łazienki wynajmowanego przez nich mieszkania, ona siedziała z książką oparta o poduszki sofy w salonie. Tym razem byli sami w mieszkaniu, ponieważ Boruto skończył swoje egzaminy najwcześniej i mógł powrócić do Konohy na początku miesiąca. Nie miał na sobie koszulki, a niewielkie krople pozostałej wody, znów zaznaczały drogę po twardych mięśniach brzucha. W dłoniach trzymał ręcznik, którym chwile wcześniej wycierał włosy. Przerzucił go szybko przez ramię. Lecz tym razem bynajmniej nie kierował się do własnego pokoju. Stojąc pośród szafek kuchennych, opróżniał szklankę wody, obserwując dziewczynę. Siedziała w jednej ze swoich zbyt długich koszulek, eksponując zgrabne nogi. Tym razem nie obdarzyła go wzrokiem błękitnych tęczówek, a twardo pogrążona była w naukowych notatkach. Tak jak ciotka Sakura, postanowiła zostać lekarzem i chcąc skończyć pierwszy rok z wyróżnieniem musiała się skupić na ostatnim, najważniejszym egzaminie.
– Czemu mi się tak przyglądasz? – wyrzuciła nagle, nie odrywając spojrzenia z kartki.
– Zmieniłaś się przez te kilka lat.
– A ty nie za bardzo Kawaki. Dalej pozostałeś introwertykiem. Zastanawiam się, czy zawsze będziesz sam, czy tylko żadna z poznanych dziewczyn nie została uznana za kogoś więcej niż koleżankę? A może to ty nie jesteś wystarczająco dobry?
Nie wiedziała, dlaczego wypowiadała te słowa. Może narastająca przez lata frustracja? A może żal o dawne słowa, wypowiedziane w pokoju Boruto?
– Jestem najlepszy, mała – rzekł buńczucznie podchodząc bliżej dziewczyny. – Nie jedna by chciała mieć takiego chłopaka. Z resztą, co ty możesz o tym wiedzieć? Sama rozstałaś się z tym Yamanaką, wypłakując żale w poduszkę.
– Jak śmiesz?!
– Skrzywdził cię? Obdarł z godności? Gdybyś nie stwarzała od jakiegoś czasu pozoru silnej, wróciłbym do Konohy, wparował do jego mieszkania i nauczył prawidłowego zachowania wobec kobiety. Jednak nie zamierzam tego robić, bo zatraciłaś swą prawdę Himawari. Nie jesteś ta niewinną dziewczynką, z żółta bluzą i różową spódniczką.
– Ty natomiast dalej jesteś gburowatym dupkiem, który nie potrafi dostrzec, jak przyciąga innych do siebie. Chociaż tak jest, ty odpychasz wszystkich. Jesteś beznadziejny, Kawaki...
Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, ponieważ brutalna napaść na jej wargi skutecznie uniemożliwiła jej dalsze wylewanie frustracji. Przez cały rok Kawaki skutecznie ją ignorował, a ona próbowała nie dawać mu do tego powodów, więc najczęściej wracała późno wieczorem, od razu kierując się do własnego pokoju. Jednak dzisiejszego dnia coś wewnątrz niej pękło. Postanowiła się z nim skonfrontować.
– Jesteś cholernie irytująca – burknął Kawaki, kiedy w końcu oderwali się od siebie. – Ile jeszcze czasu będziesz się ukrywać i chować?
– Sam zacząłeś Kawaki.
– Po prostu próbowałem cię chronić.
– Przecież nc mii tutaj nie grozi.
– Dalej nie rozumiesz Hima – wyszeptał nachylając się kolejny raz nad nią. – Próbowałem cię chronić przede mną.
– Dlaczego?
– Ponieważ jestem potworem. Nie zasługujesz na kogoś takiego jak ja. Nawet nie wiem, kiedy zadłużyłem w dziewczynce, która powinna być moją siostrą. To jest pojebane i to na milion sposobów.
– Kawaki–kun – wyszeptała tym razem przybliżając znów do jego ust. Były miękkie i delikatne, pozbawione nadmiaru emocji, lecz nie obojętne. Ze swego rodzaju czułością oddawały każdy pocałunek. Z desperacją pragnące jej całej.
Objął ją ramieniem i uniósł do góry. Instynktownie podkurczyła nogi i oplotła go nimi w pasie. Pozwoliła kierować się do jego pokoju, a kiedy jednym, sprawnym kopnięciem otworzył wcześniej uchylone drzwi, podkręciła tempo, oddając coraz więcej pocałunków. Położył kobietę spokojnie na miękkim materacu łóżka, by przygnieść ją swoim ciężarem. Nie przerywał pieszczoty, lecz dalej napastliwie szarżował na jej już opuchnięte wargi.
Ona natomiast zaczęła palcami podziwiać mocne, twarde, teraz napięte mięśnie jego brzucha. Opuszkiem gładziła żebra, by następnie dłonie skierować na łopatki.
– Kawaki–kun – jęknęła powoli, czując pojawiające się w podbrzuszu podniecenie.
Nie odpowiedział. Nie chciał stracić tej chwili, w której wreszcie mogli połączyć się ze sobą. Z dużą pewnością, lecz nie nachalnie, włożył rękę pod koszulkę, dobywając jędrną, młodą pierś. Obserwował w amoku, jak Himawari odchyla głowę, aby wygiąć się niczym łuk, gotowy do wystrzału. Podobała mu się od zawsze, lecz teraz wydawało mu się to zbyt nierealne. Myślał, że ten sen zaraz się skończy, a on obudzi się w kuchni, ze skończoną wodą, obserwujący jak uczy się do egzaminu.
Jednak to nie był sen, a rzeczywistość. Wyciągnął z szafki nocnej prezerwatywę, a chwilę potem był już w niej. Ze zdziwieniem i radością poczuł, że jest dziewicą. To go jeszcze bardziej pobudziło. Czekała właśnie na niego. Ustami dalej pieścił opuchłe już wargi, słyszał każdy jej jęk, odczuwał taką samą rozkosz.
– Kawaki–kun – jęk wydany z jej gardła obijał się w jego głowie, niczym afrodyzjak, a kiedy szczytowali, wtuliła się w jego pierś. Ona także nie chciała by to wszystko okazało się snem.
Nad ranem zbudziło ich słońce. Himawari zastanawiała się, jak to teraz będzie, czy w sekrecie powinni utrzymać swoje uniesienie. Lecz wystarczyło jedno jego słowo, by wiedziała, że wszystko będzie dobrze.
Bo przecież to tylko niewinny dotyk był.
Ich małe siedem minut w niebie.
_____________________________________________
K: Dla Talona - dziękuję. Za pomysł na bohaterów, motywację i nasze rozmowy. Uwielbiam Cię. <3
Przypominam i zachęcam: w zakładce opowiedziane możecie podsyłać jakieś pomysły, paringi, temtykę. Co tylko dusza zapragnie.
Ubóstwiam KawaHima, dzięki tobie ubóstwiam ich jeszcze bardziej niż do tej pory. To było idealne, a ten pocałunek! Taką radość sprawił w moim życiu, weny nabrałam! :D Będę ci dziękować całe życie <3 Kawaki został przez ciebie idealnie przedstawiony * - *
OdpowiedzUsuń<3
UsuńOch, Kawaki, Kawaki. Zrozum, kobiety wiedzą czego chcą. Możesz próbować ją chronić przed potworem w tobie, ale Himawari nie przestanie przez to wodzić za tobą wzrokiem xd
OdpowiedzUsuńDo Boruto jako anime podchodzę z rezerwą, ale na teksty czasami zerkam. Trochę mnie przekonują do tych smarkaczy xd
Cieszę się, że na tą zerknęłaś ♥
Usuń