Daj nabrać mi powietrza. W głowie mam te sprawy, które chcą zepsuć mój wszechświat.
Puste, betonowe ściany, przypominały o tobie. W powietrzu było jeszcze czuć zapach delikatnych, subtelnych perfum. Tak jakbyś dalej leżała w pościeli.
Przetarłem zaspaną twarz, poprawiłem niesforny kucyk i ręką sięgnąłem do stolika nocnego. Jednym ruchem otworzyłem komodę, wyciągając paczkę papierosów. Z opakowania wyciągnąłem jednego, wsadzając od razu do buzi.
Tokio pogrążone było we śnie. Granatowy nieboskłon otulił miasto. Spojrzałem w połyskujące konstelacje, odpalając papierosa. Zaciągnąłem się pierwszy raz. Dym przyjemnie drażnił płuca, a nikotyna zaczęła krążyć w organizmie. Migoczące, uliczne światła, dawały resztkę nadziei, ludziom wracającym z klubów nocnych. Na ulicach, zazwyczaj tłocznych, mknęło kilka taksówek.
A w jednej pewnie jesteś ty.
Starałem przypomnieć sobie moment, kiedy twoje zielone oczy zwróciły się w moją stronę. To było na urodzinach Naruto. Przyszedłem spóźniony, wcześniejsza kłótnia z matką opóźniła moje przybycie. W progu mieszkania, złożyłem życzenia, a Uzumaki wziął torebkę z prezentem. Ręką poklepał mnie po ramieniu i nakazał się rozgościć.
Piłaś wtedy whisky. Doskonale to pamiętam, zresztą ja także o nie poprosiłem. Starałem się oprzeć pokusie zagadania do ciebie. W końcu zajęta byłaś rozmową z Ten Ten i Ino. Zająłem więc miejsce obok Saia i obserwowałem.
Na płaskim ekranie odbiornika telewizyjnego pojawiały się małe postacie. Dzisiaj był finał champions league i Barcelona grała z Bayernem. Nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem piłki nożnej, ale widząc, jak się nakręcasz, gdy twój klub strzelił kolejną bramkę, wiedziałem – nie jesteś jak inne.
Chyba właśnie to mnie najbardziej w tobie urzekło.
Byłaś jedyna w swoim rodzaju.
Zapragnąłem zapalić, więc przeprosiłem Saia i skierowałem się na balkon. Oparłem ciało o chłodną, czarną barierkę i odpaliłem papierosa. Nie spodziewałem się nikogo, w końcu wszyscy skupieni byli na sobie.
Ale nie ty.
Usłyszałem, jak balkonowe drzwi się otwierają. Po chwili twoja postać wyłoniła się i postawiła stopę na chłodnych, balkonowych kafelkach.
– Użyczysz mi papierosa? – zapytałaś, a ja bez słowa podałem ci paczkę. – Nie należysz do rozmownych ludzi?
– Po prostu jestem oszczędny.
– Większość ludzi nazywa to lenistwem.
– Dla niektórych to lenistwo, a dla mnie ekonomia.
Tak wyglądała nasz pierwsza rozmowa i chociaż teraz zdaję sobie sprawę, że mogłem inaczej się zachować, w tamtym momencie nie potrafiłem się przemóc. Nie wiem, czy byłem nieśmiały – w końcu spodobałaś mi się od pierwszego wejrzenia.
Natłok alkoholu krążył w żyłach, procenty powodowały, że z czasem rozwiązał mi się język. Nie wiem ile czasu spędziliśmy na balkonie. Nie liczyłem, nie prowadziłem zapisów. Jednak chłodne, październikowe powietrze, spowodowało, że mimowolnie zaczęłaś drżeć. Ściągnąłem z siebie dżinsową katanę i założyłem na twoje szczupłe ramiona.
– Dziękuję.
Twój szept wypełnił moje uszy. Uśmiechnąłem się do ciebie, chociaż wtedy pewnie musiało to bardzo żałośnie wyglądać, bo zaczęłaś się śmiać. Uniosłem prawa brew do góry, starając dociec, co tak cię rozbawiło. Napiłaś się raz jeszcze ze szklanki brunatnej cieczy.
– Pijesz whisky?
– Przecież to nie jest sok dla dzieci – odrzekłaś, przeszywając mnie zielonymi tęczówkami.
– Po prostu kobiety rzadko piją whisky, a już w postaci czystej, bez coli.
– Bo po coli się w głowie pierdoli – wyrzuciłaś i oboje parsknęliśmy śmiechem.
– Ale po pepsi jest się seksi – dodałem, wyrzucając końcówkę papierosa przez balkon w ciemną otchłań.
– Mi już nie potrzeba więcej pepsi.
– Jesteś tego pewna?
Wiedziałem, że ze mną flirtujesz. Próbowałaś mnie sprowokować, bym potwierdził, albo zaprzeczył. Zawsze tak doprowadzałaś mnie do szaleństwa. Bo oczywiście zacząłem toczyć wewnętrzną dyskusję z myślami.
Jeżeli przystanę i potwierdzę, to uznasz, że jest zboczeńcem i chodzi mi o jedno Gdy zaprzeczę, obrazisz się, że nie doceniam twojej urody - odwieczny dramat mężczyzn.
– Mówiłeś, że jesteś ekonomiczny.
– A co ma do tego?
– Wyglądasz jak komputer, który się zawiesił.
– A ty chcesz mnie klepnąć, abym się naprawił?
– Z chęcią, ale nie na balkonie, nie na urodzinach Uzumakiego, nie przy wszystkich.
Dałaś mi niemy znak, że nie chciałabyś tutaj dłużej rozmawiać. Zaproponowałem więc, abyśmy się do mnie udali na mieszkanie. Akihiro wyjechał do rodzinnego domu więc zostałem sam.
Pożegnaliśmy się ze znajomymi, jeszcze raz złożyłaś Naruto życzenia i zeszliśmy przed klatkę schodową. Taksówka już czekała, więc podałem dokładny adres i po dwudziestu minutach, otworzyłem przed tobą drzwi wynajmowanego mieszkania.
– Przepraszam, mój współlokator niezbyt dba o porządek.
Nie przejmowałaś się, ściągnęłaś szpilki i rzuciłaś obok butów Akihiro. Gdy wszedłem do aneksu kuchennego, otworzyłem lodówkę, wyciągnąłem kilka butelek piwa i powróciłem do ciebie.
Zdziwiłem się, kiedy w bliźnie stałaś, oparta o łazienkową framugę. Przygryzłaś prowokacyjnie wargę i obdarowałaś mnie zalotnym spojrzeniem, przebijającym się przez gruby wachlarz rzęs.
– Myślałem, że chcesz się napić.
Wystawiłem rękę z otwartym piwem, a ty złapałaś za nią i pociągnęłaś mnie do sypialni. Starałem się nie rozlać napojów, lecz było to trudne. Obserwowałem z fascynacją, kiedy opuszczasz czarne ramiączko, a następnie zbliżasz się. Twoje kuszące usta, zaczęły drażnić skórę szyi. A ja wiedziałem, że właśnie wtedy, w tamtym momencie się od ciebie uzależniłem.
*
K: Zastanawiałam się, czy nie zamieścić tutaj także scen +18, jednak tak będzie lepiej. W końcu ileż można się dopuszczać tak bezwstydnych obrazów?
Już myślałam, że uzależnieniem Shikamaru będą papierosy, a tutaj takie zaskoczenie. Bardzo mi się spodobała jednopartówka, a jeszcze ten fanart na końcu <3 Czekam teraz na BoruSara c:
OdpowiedzUsuńWłaśnie papierosy byłyby chyba zbyt oczywiste :)
UsuńHahahha, brawa za te teksty xD Pasują do dynamiki Temari, więc były tu jak znalazł. Hmmm, Shika uzależniony od kobiety 😏 Sabaku wywróci jego życie do góry nogami ^^
OdpowiedzUsuń