poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Tęsknie (BoruSumi) - Dla Talona.




Tęsknie za Tobą, a nic nie boli tak bardzo, jak brak Ciebie.


Z Boruto spotykałam się od dawna. A jeszcze dłużej go znałam.
Jednak, gdy kolejny raz, wstając z łóżka, nie zastałam go w mieszkaniu, chciałam powiedzieć dość. Telefon milczał, nie było żadnej wiadomości do odczytania.
Wiem, że późnej będę tego żałowała, ale chęć sprawdzenia wierności chłopaka była zbyt duża. Otworzyłam laptopa, nacisnęłam odpowiedni klawisz i zalogowałam się do systemu operacyjnego. Przygryzłam wargę, wahając się, czy aby na pewno słusznie postępuję?
-Przecież nie robisz nic złego Sumire.

Wiedziałam, że jest wręcz przeciwnie. Zawsze gardziłam sprawdzaniem lojalności i wiedziałam, że powinnam Boruto zaufać.
Jednak, skoro kolejny raz nie wrócił na noc do mieszkania, miałam prawo się niepokoić. Przecież mogło mu się coś stać! Wstałam od biurka, przemierzając pokój tam i z powrotem. Zamiatałam spojrzeniem dywan, oddychając głęboko.
Jeden. Dwa. Trzy.
Zatrzymałam się i zamknęłam oczy.
Nabrałam głęboko powietrza, które natychmiast wypuściłam ze świstem. Niech to szlag. Byłam rozbita, poirytowana i słabo przekonana o słuszności mojego czynu.
-Ale co ci to da?
No właśnie. Cichy odgłos podświadomości próbował przedrzeć się przez chmarę negatywnych myśli. Przecież Boruto nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze mogłam nie niego liczyć. Był pomocny, odważny, przyjacielski i towarzyski – to fakt. Jednak zawsze wiedziałam, nie potrzebował innej dziewczyny. Nie raz mnie o tym zapewniał.
Usiadłam kolejny raz przy laptopie.
A jakbym tylko raz sprawdziła? Tylko czy był na portalu społecznościowym, czy ta beznadziejna, zielona ikonka się pojawiła. Czy Boruto żyje? Przecież to nic złego. Mam prawo wiedzieć, co robi mój chłopak i dlaczego nie ma go jeszcze w mieszkaniu?
Boruto wrócił z misji wczoraj koło dziewiętnastej. Zmęczony, spocony pocałował mnie w policzek i rzucił zdawkowe cześć kochanie. Następnie ściągnął koszulkę, którą zresztą zostawił na środku sypialni i szybko zniknął za drzwiami łazienki. Dobiegł mnie odgłos prysznica i włączonego radia. Między słowami zdawało się słyszeć głos Uzumakiego. Dobrze wiedziałam, że lubił podśpiewywać pod prysznicem.
Gdy skończył, wyszedł z zaparowanego pomieszczenia. Na nagich barkach miał przełożony ręcznik, a z blond włosów kapało kilka kropel wody. Z kuchni wziął kilka słonych paluszków, a ja siedząc na kanapie, obserwowałam jego poczynania.
-Jak było na misji? - zapytałam kierując wzrok na jego twarz.
-Tak jak zawsze.
-Coś konkretnego robiliście?
-Eskorta jednego z urzędników pana feudalnego. Nic ciekawego.
-Rozumiem. Pewnie jesteś głodny.
-Zjem na mieście – odwrócił się do mnie plecami, chcąc wyjść z aneksu kuchennego.
-Jak to na mieście?
-Zapomniałaś kochanie? Shikadai świętuje swoje urodziny.
-A no fakt.
Dotarł do mnie sens wypowiedzianych przez Boruto słów. Zapomniałam, że jego najlepszy przyjaciel, obchodzi dzisiaj swoje kolejne urodziny i tym razem motywem przewodnim miał być męski wieczór. Nawet Yoda, dziewczyna Shikadaia pozostała w Sunie, obrażona na chłopaka, bo jak mógł tak postąpić?
-Nie złość się, przecież wiesz, że cię kocham.
-Tak wiem.
Boruto wyszedł koło dziewiątej. W mieszkaniu dalej czuć było zapach jego perfum. Uwielbiałam, kiedy wieczorem, w samych bokserkach wślizgiwał się pod kołdrę i silnym ramieniem obejmował mnie w tali. Nosem odkrywał ucho, aby szeptem wypowiedzieć te trzy słowa – kocham cię Sumire.
A ja wiedziałam, że kocham też jego.
Od zawsze.
Czasami byłam zazdrosna o jego znajomość z Saradą. Zdawałam sobie sprawę, że Uchiha jest piękną kobietą, w dodatku uzdolnioną i ambitną. Przyłapałam się, że coraz częściej zaczynam się do niej porównywać.
Jej hebanowe włosy, były długie i proste. Ciemne tęczówki kontrastowały z bladą cerą. Jak na kobietę była wysoka, a figurę odziedziczyła po matce. Była chodzącym ideałem.
Jednak Boruto zawsze powtarzał, że to tylko przyjaciółka. W sumie nie mogłam mu zabronić kontaktów z jej osobą – w końcu byli w jednej drużynie. Ale zawsze obawiałam się, że może coś się przytrafić. W końcu Boruto to tylko mężczyzna.
Usiadłam przy laptopie i wpisałam hasło. Zalogowałam się na portal społecznościowy i odszukałam profil Uzumakiego. Online godzinę temu. W dalszym ciągu wpatrywałam się w zdjęcie profilowe mężczyzny i poczułam wewnętrzny wstręt. Do siebie. Do niego.
Wyłączyłam komputer. Nie przejmowałam się głośnym trzaśnięciem matrycy. Skoro był dostępny, dlaczego się nie odezwał? Czy ja tak wiele wymagam? Wystarczyło by zwykłe żyje. A tu telefon milczy, skrzynka odbiorcza pusta.
Stukałam palcami o ekran smartfonu. Przygryzłam wargę. A może ktoś dodał jakieś zdjęcie? Może Inoji? Albo Shkiadai?
Jeszcze raz otworzyłam laptopa, na szczęście matryca nie została uszkodzona. Wpisałam hasło i zalogowałam się.
-Będziesz tego żałować Sumire.
Moja podświadomość w dalszym ciągu starała się okiełznać nieodpartą ciekawość. Ale mimo wszystko w wyszukiwarce wpisałam te dwa słowa – Boruto Uzumaki i zaczęłam przeglądać zdjęcia, na których został oznaczony.
Nic. Kompletna pustka.
-I co teraz? Lepiej ci?
Jeszcze się nie potrafiłam powstrzymać i zaczęłam sprawdzać profile innych znajomych. Shikadai, Inoji, nawet znalazłam profil Mistukiego. W kolejnej minucie sprawdziłam kilku innych mężczyzn, gdy moich uszu dobiegł odgłos przekręcanego zamka.
Zamknęłam szybko pokrywę laptopa i wstałam z krzesła. W przedpokoju pojawiła się postać Uzumakiego. Usiadł na pufie i ściągnął adidasy.
-Hej – wystękałam cicho, opierając o kuchenną wysepkę.
-Hej – odpowiedział i podniósł niebieskie tęczówki w moją stronę.
-Jak tam urodziny?
-Typowe męskie spotkanie.
-Czyli sake i prostytutki? - wyszeptałam, nim zdążyłam się powstrzymać.
-Że co proszę? Sumire, proszę cię.
-Żartowałam przecież.
-Graliśmy na konsoli, trochę wypiliśmy whisky. Nic ciekawego.
-Ach tak.
Zrezygnowana wyminęłam ukochanego, by skierować się do łazienki. Musiałam przemyć twarz zimną wodą, a następnie umyć zęby. W momencie, kiedy już odświeżona wyszłam z pomieszczenia, widziałam Boruto siedzącego na kanapie. Twarz miał ukrytą w dłoniach.
-Boli cię głowa?
-Dlaczego przejrzałaś profile wszystkich moich znajomych, łącznie ze mną Sumire?
-Co, skąd taki pomysł?
-Nie wylogowałaś się i nie zamknęłaś zakładek.
-Dlaczego grzebałeś w laptopie?
-Chciałem sprawdzić meila od mistrza Konohamaru, miał podesłać wytyczne do kolejnych misji. Jednak po otworzeniu od razu włączona była przeglądarka. Możesz mi powiedzieć, dlaczego nawet przeglądałaś zdjęcia Sarady?
-Poczekaj chwile, wszystko ci wytłumaczę.
-Słucham, czy ty mi nie ufasz?
-To nie tak, że ci nie ufam. Tylko…
-Tylko co?!
-Po prostu boję się o ciebie.
-Dlatego sprawdzasz wszystkich moich znajomych i w dodatku dziewczynę, z którą jestem w drużynie. Sumire znasz mnie, czy ja kiedyś cię zawiodłem?
-Dzisiaj mnie zawiodłeś.
-Dzisiaj?!
-Kiedy zauważyłam, że byłeś dostępny godzinę temu, a nie odezwałeś się słowem, zaczęłam się martwić. Sprawdzałam wszystkich twoich znajomych, bo chciałam wiedzieć, czy któryś przypadkiem nie jest online.
-Przecież doskonale wiedziałaś, że to męski wieczór, a Sarady na nim nie było. Dlaczego ciągle mnie sprawdzasz? Dlaczego wciąż mi nie ufasz?
-Ufam ci, ale, gdy kolejny raz nie przychodzisz na noc, mam różne myśli w głowie. Wcześniej nie blokowałeś telefonu, a teraz ustawiłeś kod.
-Sprawdzałaś mój telefon?!
-Widziałam jak odbierałeś wiadomość. Boruto przepraszam, ja nie chciałam.
-Od jak dawna?
-Nie wiem, od kilku tygodni, może z dwa miesiące. Ale Boruto zaczekaj
Zawołałam za nim, kiedy podniósł się z kanapy i udał do sypialni.
-Co ty robisz?
-Pakuje się – wyrzucił niedbale, nawet na mnie nie spoglądając. - Zatrzymam się u rodziców, będziesz miała dosyć czasu na przemyślenie, co jest w związku najważniejsze.
Siedziałam na kanapie, zwinięta w kulkę. Miałam na sobie jedną z koszulek Boruto, która dalej nim pachniała. Od naszej kłótni minął tydzień, a on w dalszym ciągu się nie odezwał. Wiedziałam,, wiedziałam, że to ja zawaliłam sprawę. Przecież Uzumaki nigdy nie dał mi do zrozumienia, że w jego życiu może pojawić się inna kobieta.
-Chciałaś to masz – intuicja kolejny raz robiła sobie ze mnie żarty, a ja zrozpaczona nie potrafiłam powstrzymać łez.
Wiedziałam, że pragnęłam zawsze tylko jego i mimowolnie zdecydowałam się na kontrolowanie jego przestrzeni. Bo myślałam, że mam do tego prawo. Ale nie, nie miałam.
I zdałam sobie świetnie sprawę:
w związku najważniejsze jest zaufanie.



*





K: Od kilku dni (odpukać) z moją głową i weną jest dobrze, nawet się polubiłyśmy. Wynikiem tego, jest ta oto jednopartówka, szocik napisany dla Talona. Głównym problemem jest niepohamowana, niekontrolowana zazdrość i stalkowanie. Bo coraz częściej można się z tym spotkać, nie tylko w związku, ale także w życiu codziennym, stalkujemy znajomych czy też nawet  całkiem obcych ludzi. A po co?





3 komentarze:

  1. Trochę się czuję jakbym widziała siebie XD. Teraz spojrzę na zazdrość z innej perspektywy. Podobał mi się ten shot, bo czułam napięcie. Co zrobi Sumire, a później co Boruto. No cudo. Szkoda, że nie zrobisz drugiej części. Lub nawet opowiadania... Pozdrawiam i dziękuję! * - *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze kiedyś zrobię drugą część, kto wie? Jednak najważniejsze było ukazanie, że zaufanie to w związku czy przyjaźni podstawa. :)

      Usuń
  2. Och, Surime zjebała koncertowo 😱
    Jak ona poczułaby się będąc tak kontrolowaną? Nie ogarniam czegoś takiego, serio. Tutaj kłania się brak rozmowy w związku. Każdy ma inne potrzeby i granice. Gdyby porozmawiała z nim na spokojnie jakie ma obawy może wszystko wyglądałoby inaczej? Mógłby zrobić zdjęcie albo relacje na kamerce, żeby pokazać że to grono samych facetów. Ona powiedziałaby, ze potrzebuje więcej zapewnień, bo czuje się niepewnie w związku, a w zamian zluzowałaby z kontrolą. Och, biedne dzieciaczki :c

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥

Szablon