wtorek, 12 maja 2020

Słodki armagedon. (SasuSaku)





Uciekaj Skarbie, bo teraz to ja będę:
Twoim Słodkim Armagedonem.


Sceny erotyczne - zalecany wiek +18



Na niewielkim, dębowym stoliku, leży telefon. Od kilku minut z telefonu wybrzmiewa melodia. Otwieram oczy. 
-Słucham? 
-Cześć mała! - dobiegał mych uszu głos Hidana. Jest delikatny, ale buńczuczny. Dobrze wiem, po co dzwoni i dlaczego o tej porze. 
-Wiesz która jest godzina? - odpowiadam lekceważąco, w dalszym ciągu zdenerwowana słowem mała. Zawsze mnie tak nazywał, a ja tego nie tolerowałam. 
-Godzina na psoty - w słuchawce zabrzmiał jego śmiech. Arogancki, zbyt pewny siebie. - Masz piętnaście minut. 
-Jasne - nacisnęłam czerwoną słuchawkę, odkładając wysłużony telefon. Mimo wielu propozycji, wciąż miałam ten sam aparat, od ładnych kilku lat. Nie potrzebowałam gadżetów, instagrama, czy świetnego aparatu. Wystarczył telefon, który mógł dzwonić i odbierać. Z którego dało napisać się sms'a. 
Powłóczyłam nogami do łazienki. Przemyłam twarz lodowatą wodą i osuszyłam kremowym ręcznikiem. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, lecz dobrze wiedziałam, że za trzy minuty, drzwi mojego niewielkiego mieszkania zostaną wyważone, a do środka wtargnie zezłoszczony Hidan. 
Na nogi naciągnęłam czarne pończochy, stopy wsadziłam w  szpilki i opuściłam sukienkę mini. Czarny był zdecydowanie moim ulubionym kolorem. Przeklętym i uwielbianym. Bo kojarzył się z Tobą. 

-Sakurcia! - do mieszkania wparował siwowłosy mężczyzna. 
-Czego się tak drzesz?
-A może jednak zostaniemy u Ciebie?
-Idiota - wybełkotałam i walnęłam go dzisiejszą gazetą. - Mamy robotę do wykonania. 
-Robota nie zając. Zdecydowanie wyglądasz za pięknie. 
-Spadamy. 
Tokijskie ulice o tej godzinie były przepełnione nastolatkami, takimi jak kiedyś my, którzy pragnęli jednego - wolności. Wysiadając z mojego Chevroleta Camaro, opuściłam sukienkę w dół i zakryłam do połowy uda. Pamiętaj Sakura, najpierw rozeznanie. Później wejście z buta.
-Haruno! - odwróciłam się w stronę przyjaciółki i wiedziałam, będą kłopoty. 
-Ino - wyszeptałam pod nosem, widząc jak blondynka zmierza w moją stronę. 
-Dlaczego zawsze musimy spotkać się tutaj?  - Yamanaka oparła się o mój samochodu, a rękę oparła o biodro. - Myślałam, że skończyłaś z wyścigami?
-Próbowałam, lecz ten matoł mnie tu zaciągnął - wzrokiem spojrzałam w kierunku znikającego Hidana, już wkroczył do akcji. 
-Czyżbyś w końcu znalazła porządnego mężczyznę?
-Hidan nie jest porządny - zaśmiałam się pod nosem. - I nie jest moim chłopakiem. 
-To może ja się przy nim zakręcę dzisiejszej nocy? 
Ino posłała mi perskie oko i odwróciła plecami. Kierowała się w stronę startu, w górę unosząc dłoń. Pomachała na pożegnanie i zniknęła, wśród tłumu licealistów. 
-No pięknie zaczyna się noc Haruno. 
Dzisiejszej nocy miałam do wykonania jedną, ale to prostą misję.Tak myślałam, lecz kto mógł przewidzieć, że staniesz na mej drodze? 
Kiedy Hidan postanowił, jak pies powrócić do mej nogi, kończyłam bezalkoholowego drinka o smaku mohito. 
-Jakieś newsy?
-O 23 zaczyna się pierwszy wyścig, czyli za jakieś piętnaście minut - wyciągnął z mej ręki drinka i jednym chłystem wypił jego zawartość.
-Ej to moje!
-W dalszym ciągu nie rozumiem, jak możesz pić bezalkoholowe?! To nawet smaku nie ma. 
-Nie ma mi w tej chwili smakować - zgniotłam kubek i wrzuciłam do zapełnionego innymi kubkami śmietnika. - Musimy dzisiaj wykonać to zadania, a przyda się trzeźwy umysł. Bo na Twój nie można liczyć.
-Wypiłem tylko dwa piwa! - Hidan wziął mnie pod pachę. - Orochimaru ma zjawić się na przedostatnim wyścigu. Podobno kilka jego przydupasów się tutaj kręci, trzeba mieć oczy dokoła głowy. 
-Spokojnie, musimy go w końcu dorwać - starałam się uwolnić spod męskiego ramienia. 
-Dlatego zapisałem Cię do ostatniego wyścigu.
-Co proszę? - wytrzeszczyłam zielone oczy, wciąż nie mogąc uwierzyć w słowa mężczyzny. - Hidan, to Ty miałeś się ścigać, a ja flirtować i zbierać informacje. 
-Nie ma sprawy, nie musisz dziękować Sakura.
Jego uśmiech był jedynym z tych sztucznych, takich, jakie zawsze posyłałeś do każdej dziewczyny w szkole. Zawsze, gdy na korytarzu szkolnym, jakaś niewiasta do Ciebie podeszła, żeby tylko powiedzieć dzień dobry Sasuke, czy chociaż jak się czujesz Sasuke? A ja stałam w końcu korytarza i patrzyłam, jak niszczysz mnie od środka, jak moje niegdyś normalnie bijące serce, stara się przeżyć, kolejny dzień. 
W dalszym ciągu nie mogłam wybaczyć Hidanowi, że postąpił tak lekkomyślnie. Nie byłam złym kierowcą, lecz nie potrafiłam się ścigać - to nie była moja fucha. Niestety mój partner na służbie, postanowił umilić mi dzisiejszy wieczór. Idealny materiał na męża?



Wyścig zaczynał się o trzeciej w nocy. uczestnikami było osobników, którzy już byli w leżących na moim biurku aktówkach - Kisame Hoshigaki, Jūzō Biwa, Deidara i niejaki Suigetsu Hōzuki. Wiedziałam, że ten ostatni - szczupły mężczyzna o fioletowych oczach, z białymi włosami, jest człowiekiem Orochimaru - mojej dzisiejszej ofiary. 
Wyścig był zacięty. Ciężko było obstawić kto wygra, lecz w końcówce na prowadzeniu znalazł się Hoshigaki. Nie oddal prowadzenia do końca i finiszował, przed samym Suigetsu. Hōzuki zdenerwowany kopnął nogą w oponę, wziął swojego drinka i powędrował schodami do góry. Do wynajętej loży vipów. 
-Na pewno tam się ukrywa ten przeklęty gad - pomyślałam i skierowałam się w stronę swojego samochodu. Czas odpalić maszynę. 
-W ostatnim wyścigu będzie brał udział jeden z popleczników Orochimaru - Hidan dawał mi wskazówki, niewątpliwie świdrując moje ciało wzrokiem. - Z nim będzie najtrudniej wygrać. Ale zakręć się przy nim i może uda Ci się dostać na górę, przez ochroniarzy. 
-Zobaczymy. 




Odpaliłam mojego Camaro i podjechałam na start. Yamanaka ubrana w skąpą fioletową spódniczkę i takiego samego koloru top, ledwie zakrywający jej biust, już trzymała w ręce bandanę. 
-Gotowi? - oznajmiła piskliwym głosem i podniosła rękę z bandanką do góry.
Silniki zaryczały. Jako nowicjusz musiałam zająć miejsce z tyłu. Jednak była to dla mnie dobra pozycja - mogłam wszystko przeanalizować i zobaczyć jakie samochody mają przeciwnicy. 
Biała Honda NSX Concept GT stała tuż przede mną. Z tego co zauważyłam siedział w niej rudy chłopak, który zwał się Sasorim. Hidan kojarzył go ze służby, jednak wmieszał się w nielegalne wyścigi i wyrzucili go z policji. Był także typowym kretem. 
W następnym samochodzie, granatowym Lamborghini Gallardo GT3 FL2, który znajdował się przed Hondą, zasiadł Zabuza Momochi. Wiedziałam, że specjalizuje się w transportowaniu nielegalnie broni i sprzedawaniu jej na wschodzie. 
Jednak on nie był moim celem. Musiałam odpuścić i skupić się na wygraniu wyścigu, a tym bardziej na stalowym Audi PB18 e-tron, który zajmował własnie pozycję lidera. To on był moją przepustką do Orochimaru.   
-Jazda! - dobiegł nas odgłos Yamanaki i od razu, mechanicznie wcisnęłam pedał gazu, uwalniając sprzęgło z nogi. 
W pierwszy zakręt weszłam bez problemów, wymijając Hondę. Spoglądnęłam raz w lusterko, czerwonowłosy mężczyzna klął pod nosem i wymachiwał rękami. Jednak moim następnym celem było Lamborghini. W momencie dosięgnięcia jego tyłów, Momochi chciał zatarasować mi drogę. 
-Gdzie zgubiłaś torebeczkę laluniu! - krzyknął, co spowodowało jeszcze większą chęć wygranej. - W szpilkach nie jeździ się na wyścigach. 
-Zobaczymy - wykrzyczałam, dociskając pedał gazu. Kiedy zobaczyłam małą przestrzeń pomiędzy Lamborghini, a balustradą, przemknęłam i pozostawiłam Zabuzę w tyle. 
Teraz został tylko on. 
Audi mknęło, nieosiągalne dla każdego, lecz ja nie mogłam pozwolić sobie na przegraną. Wiedziałam jak Hidan na mnie liczy. Jak muszę dzisiejszej nocy dostać się do kryjówki Orochimaru. Gniazdo żmij miało dzisiaj stracić głowę. Wąż miał zostać zabity.
Od mety dzieliły nas sekundy. Kiedy zbliżyłam się do tylnego zderzaka Audi, starałam się trzymać blisko i wykorzystać ostatnią szansę przed końcową linią. Jednak i kierowca sąsiedniego samochodu nie odpuszczał. 
Ostatecznie na ostatnim zakręcie wyminęłam Audicę i przekroczyłam linie mety. Wysiadłam z samochodu, wciąż nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Wyciągając długa nogę z Camaro ujrzałam Audi zaraz przy sobie. 
-Nigdy bym nie pomyślał, że przegram z kobietą w szpilkach - moich uszu doszedł ten znajomy głos. -  Jestem zaintrygowany. 
Odwróciłam się przez ramię, wciąż starając się zachować resztki zdrowego rozsądku. Kiedy wypowiedziałeś te parę słów, nie mogłam uwierzyć - Ty Uchiha Sasuke, stojący przede mną, we własnej, pięknej postaci. Kiedy zniknąłeś pięć lat temu, nie wierzyłam, że zdążę Cie odszukać. Nie liczyłam na Twoje uznanie, a tym bardziej na to, że staniesz się przestępcą. 
Bo zawsze nimi gardziłeś.




Kroczyłam za Tobą po mosiężnych schodach. Jeszcze kilka kroków, a znajdę się przed samym Orochimaru - tym, który zabrał mi wszystko co drogie. Najpierw rodzice, widziałam jaki ich wykańczał. Mozolnie, powoli, fascynując się ich bólem. 
Uciekłam i nie oglądałam się za siebie. Nie miałam nic do stracenia. Kiedy jesteś dzieckiem i przeżywasz taka tragedię, już na zawsze Twoje życie się zmienia. Zmieniasz się Ty. 
Trafiłam do Osaki. Tam poznałam Ciebie, Naruto, Hinatę. Tam pierwszy raz poczułam się jak w domu, kiedy ciotka Tsunade codziennie piekła moje ulubione kruche ciasteczka. Do czasu, gdy i jej nie dopadł. Nie zdążyłam na czas.
Lecz nie zapomniałam. Orochimaru zginie i nie ważne czy z mojej ręki dzisiaj, czy w więzieniu, skuty łańcuchami przeze mnie.
Byłam stróżem prawa i jako agent specjalny zawsze dążyłam do sprawiedliwości. Wszystkich przestępców stawiałam w jednym rzędzie. Nie interesowało mnie, czy zabili, pobili, czy sprzedawali amfetaminę. Jednak najbardziej brzydziłam się gwałcicielami. 
-Tędy - Twój mocny głos odbijał się w moich uszach jak dzwonki na wietrze. - Przedstawię Cię komuś, to może więcej pieniędzy zgarniesz. 
-Jasne - wypowiedziałam, starając się brzmieć naturalnie, lecz tak, byś dalej mnie nie poznał. Zmiana fryzury to było to. W końcu skąd mogłeś wiedzieć, że różowe niegdyś włosy zastąpię brązową peruką. Jedyne co pozostało po dawnej mnie, to oczy, zielone, szmaragdowe, niczym łąka w majowym czasie. 
-Orochimaru płaci sowicie jeżeli wygrywasz, jeżeli przegrywasz możesz pożegnać się z życiem. 
-Tak jak Hōzuki?
-Suigetsu nie umrze - rzuciłeś ponuro, bladymi palcami łapiąc za klamkę. - Jest kilka ulubieńców, których nie tknie, chociażby przegrali dwa wyścigi pod rząd. Karin Cię wprowadzi. 
Zniknąłeś. Zostawiłeś mnie na środku holu, a moich uszu dobiegł stukot obcasów o marmurową posadzkę. To ona, Uzumaki Karin, prawa ręka Orochimaru, kobieta o płomiennych, czerwonych włosach, bordowych okularach i takich samych tęczówkach. 
-Od kiedy przyprowadzasz do niego kobiety Uchiha?
Nie podobał mi się jej ton. Był pretensjonalny. Ty tylko prychnąłeś i wzruszyłeś ramionami. 
-Myślę, że go zaciekawi. 
Czerwonowłosa kobieta przyglądała mi się bacznie. Jej długie paznokcie stukały o ekran smartfona, a w buzi żuła gumę. 
-To jak Cię zwą?
-Yukino - odpowiedziałam spokojnie, byłam już przygotowana. Jak zawsze przed misją. Miałam kilka wymyślonych imion damskich, stres na mnie już nie działał.
-Yukino w takim razie rozgość się - jej czerwone tęczówki podniosły się znad ekranu i spojrzały w moją stronę. - Skoro Sasuke Cię przyprowadził musiałaś mu zaimponować. Nikogo jeszcze nie sprowadził do kryjówki. Swoją drogą nie myśl sobie, że masz jakieś szanse u niego. Jest zajęty. 
-Doprawdy? Nie jestem zainteresowana. 
Wędrowałyśmy ciemnym korytarzem. Znajdowało się tu wiele pomieszczeń, lecz każde ze stalowych drzwi były pozamykane. Widziałam ogromne kłódki, ciężkie łańcuchy i mrok. 
-A co jest za tymi drzwiami? 
-Za dużo chcesz wiedzieć jak na pierwszy raz. 
Nie odpowiedziałam. Starałam się zachowywać naturalnie. Hidan na pewno by mnie zrugał i zbeształ, że postępuje lekkomyślnie, aczkolwiek teraz nawet nie wiem gdzie on jest. Telefon mój milczał, tak jak milczałam ja resztę drogi. 



Sala w której znajdował się Orochimaru była ciemna i ponura. Zamiast żyrandolu, z boku ścian paliły się pochodnie, a sam zainteresowany siedział na końcu długiego stołu. Po każdej ze stron znajdowali się jego ludzie. Rozpoznałam kilku:  Kabuto Yakushiego - lekarz między innymi medycyny sądowej, zapewne wtyczka węża w Wymiarze Sprawiedliwości, Hanzō - płatny zabójca,  Anko Mitarashi współczesna kobieta kot, także płatna zabójczyni, zapewne najczęściej wykorzystywana oraz Suigetsu Hōzuki dzisiejszy przegraniec. Na samym końcu siedział on - Orochimaru. Po jego lewej stronie było miejsce przygotowane specjalnie dla Ciebie, a z prawej zasiadła Karin. 
-Itachi coś się spóźnia - Karin przemknęła obok Ciebie, dotykając dłonią Twe ramię. - Orochimaru-sama otóż przyprowadziłam Ci zdolnego kierowce. 
-Nowy kurier? - usłyszałam jego głos, był taki jak zapamiętałam; perfidny i wredny. - Kobieta?
Wszyscy zgromadzeni się zaśmiali, także i Ty. A mi w tamtym momencie zrobiło się siebie żal. Ale jeszcze bardziej Ciebie. Bo starałeś stworzyć pozory, obojętnego, pogardliwego i prześmiewczego. Skąd mogłam wiedzieć, że już taki byłeś od dawna?
-Zasiądź przy stole Yukino - wąż wskazał ręką na wolne miejsce naprzeciw siebie. - Pokonałaś mojego najlepszego kierowce, myślę, że możemy się dogadać. - pochwycił w swe długie, mizerne palce bukłak z winem. - Mam propozycję nie do odrzucenia. 



I tak stałam teraz w prawie jednym kawałku przed budynkiem. Jedyną raną, która mnie dosięgnęła, były Twoje ciemne tęczówki, palące okrutnie, świdrujące moje rajstopy, sprawiające wrażenie władczych i przepełnionych pożądaniem. 
Jakie to żałosne. 
-Yukino! - dobiegł mnie Twój głos, kiedy starałam się otworzyć kluczykami samochód. - Już się zbierasz?
-Orochimaru dał mi propozycję, muszę ją przemyśleć.
Nie patrzyłam w Twoje oczy, nie spoglądałam na Twoją twarz. Jednak poczułam dotyk Twej ciepłej dłoni na ramieniu. Władczo posunąłeś mnie na samochód, tak, że wylądowałam twarzą na masce. 
-Na świecie są mężczyźni którym się nie odmawia.
Nie wiedziałam do czego zmierzasz. Wyraziłam się jasno i wiedziałam, że dłuższa konwersacja nie ma racji bytu. Znowu bym się złamała i żałośnie błagała byś został ze mną. Byś odpuścił. 
Poczułam Twoją dłoń, wędrującą po czarnej pończoszce w górę, zmierzającą pod materiał sukienki. Starałam się opanować i nie dać Ci satysfakcji, że wciąż możesz mnie doprowadzić do obłędu jednym ruchem. 
-Yukino po co się opierasz - wyszeptałeś do mego ucha, a ja poczułam Twoje wyjątkowe perfumy. - Może być dzisiaj nam przyjemnie. 
Zacisnęłam powieki. Było mi dobrze, znowu czułam Twoje ciepło, a długie kłykcie zaczęły beztroski taniec pod materiałem koronkowych majtek. 
-Sasuke - wyszeptałam do siebie, prosząc byś skoczył swoją torturę. 
-Grzeczna dziewczynka - kolejny raz drażniłeś moje ucho, kiedy nogą rozsuwałeś moje biodra. I nie musiałam się przejmować, że w tamtej chwili ktoś nas nakryje. Bo byliśmy tutaj teraz sami. 
Tylko ja i Ty. 
Kochająca kiedyś kobieta i wieczny dupek.
Podciągnąłeś moją sukienkę, a kiedy Twoim oczom ukazał się nagi tyłek, gładziłeś go ręką, by dać mocnego klapsa. 
Jęknęłam. 
-Chcesz więcej? 
Kolejny klaps, a po nim jeszcze jeden, który tym razem doszedł łechtaczki. Cicho pisnęłam. Pragnęłam Cie od tak dawna, ale nie byłam pewna czy dzisiaj. Nie przejmowałeś się mną i momentalnie poczułam silną męską dłoń, obracającą mnie, tak, że teraz spojrzałam Ci w oczy. Niemo nakazałeś mi patrzyć, pomimo tego, że odwracałam wzrok. Kiedy osunęłam się na nogach, przybliżyłeś się tak, bym mogła sprawić Ci przyjemność ustami. Przez materiał ciemnych dżinsów, dostrzegłam wypuklenie. Pragnąłeś mnie, tak jak ten pierwszy raz. 
-Bierz go - rozkazałeś, a ja posłusznie odpięłam zapięcie Twych spodni. - Dobra dziewczynka. 
Pogładziłeś mój polik, wsuwając mocno do buzi penisa. Był ciepły i  twardy, taki jaki zapamiętałam. Starałam się nie zawieść, drażniłam go językiem, lizałam i ssałam. Zataczałam kręgi na napletku, a satysfakcje dały mi Twoje jęki. W końcu nie wytrzymałeś i poczułam w gardle charakterystyczną, słonawą ciecz. 
-Wstawaj - rozkazałeś i nie oczekując na moją odpowiedź podniosłeś za drobne ramiona. - Mam ochotę Cię porządnie zerżnąć, za to co zrobiłaś na tym ostatnim zakręcie. Dojdę w Tobie. 
Nim zdążyłam zareagować pchnąłeś mnie znów mocno na maskę, tak iż płonące poliki zrównały się z lodowatym metalem maski. Wtargnąłeś do środka, niespodziewanie, zaborczo, okrutnie. Nie było nic miłego w tym seksualnym akcie, jedyna czysta przyjemność. Mocno dopychałeś go do samego końca, a ja wiedziałam, że nigdy nie miałam takiego stosunku. Nawet ten pierwszy raz. 
Kiedy zakończyłeś ostatnim pchnięciem, a ja poczułam wewnątrz ciepło, ostatni raz uderzyłeś mnie w tyłek. 
-Jesteśmy kwita - odpowiedziałeś. 
-Zaraz, jakie kwita?
-Wygrałaś więc zasłużyłaś na moje uznanie - zapiąłeś guzik spodni, nie spoglądając na mnie. - Zastanów się nad pracą dla Orochimaru, a może będziesz miała większe bonifikaty. 
Usłyszałam twój ironiczny śmiech i nie musiałam spoglądać na Twoją twarz, by wiedzieć, że chcesz powtórzyć to, co działo się przed chwilą. 
-Na razie mała - pstryknąłeś palcami i odszedłeś, przerzucając dżinsową katanę przez ramię. - Pe Es zajebisty masz ten tyłek. 



Po kilku dniach zastanowienia, kolejny raz pojawiłam się w kryjówce Orochimaru. Tym razem z obstawą policji. Otworzyliśmy wymianę ognia, w której zaczęli ginąć wszyscy. Twoi kompani, agenci, policjanci, lecz dla mnie liczył się tylko on - jadowity wąż. 
-Jakieś ostatnie życzenie? - powiedziałam sarkastycznie, skuwając jego obrzydliwe ręce kajdankami. Hidan na to mi pozwolił. Bo wiedział, jak tego potrzebuje. 
-Nienawidzę Cię Yukino!
-Nazywam się Haruno - wykrzyczałam w jego obrzydliwą, bladą twarz. 
-Haruno Sakura?
-Nie udawaj zdziwionego. Zgnijesz w pierdlu. Postaram się o najwyższy wyrok. 
Razem z Hidanem i skutym, pochylonym Orochimaru, wędrowałam przez marmurowy hol. Miejsce, które przypominało mi o zdarzeniu z tamtej nocy, było puste. Na parkingu także nie odnalazłam Twojej osoby. Jasne uciekaj, uciekaj Uchiha Sasuke, a ja i tak Cię kiedyś dopadnę. Nie mam siły udawać. Że jestem zakochana w Tobie. Te młodzieńcze uczucie wygasło. Prysnęło jak bańka mydlana. Kochanie. 
Jeżeli myślisz, że będę czekać, jesteś w błędzie. Więc uciekaj i nie patrz się za siebie. 
Teraz ja będę Twoim słodkim armagedonem.




*



K: Miało być krótsze, praktycznie dzisiejszej nocy pozmieniane. Miało być więcej Hidana i seksu, koniec końców tak chyba najlepiej wyszło. Proszę wszystkich, którzy to czytają o pozostawienie jakiegokolwiek śladu po sobie. O wiele lepiej się publikuje, jeżeli jest świadomość, że dla kogoś. 

W zakładce opowiedziane istnieje możliwość zamówienia sobie jakiejś historii, pary, bohatera więc zachęcam tam zaglądnąć. 




2 komentarze:

  1. Och, Sasuke, Sasuke... Teraz dopiero tak naprawdę zaczęłaby się fajna gonitwa :3
    Podobała mi się scena seksu! Choć nie ukrywam, że mogłoby być także więcej xD
    PS: Cieszę się, że był Hidan, moja ukochana postać! * ^ *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już i tak paliły mi się poliki :D
      może kiedyś napiszę coś o Hidanie :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥

Szablon